Murray wspomniał, że żaden z supersamochodów, które powstały od tego czasu, nie miały takich cech charakteru jak jego F1. – Design przystosowany do jednej osoby, niska waga, skupienie na odczuciach kierowcy, dźwięk V12 i precyzja sterowania… oraz przywiązanie uwagi do szczegółów i detali inżynieryjnych – dodał.
Z wszystkich wymienionych powyżej powodów, Murray uważa, że nadszedł najwyższy czas aby powstał prawdziwy następca F1. Taki, który dorówna statusowi legendy. Jego zdaniem takie auto może powstać teraz, albo… nigdy.
Wszystko za sprawą co raz większego skupienia na elektryfikacji przemysłu motoryzacyjnego, co oznacza, że prędzej czy później silnik spalinowy odejdzie na zasłużoną emeryturę.
By pozostać wiernym oryginalnemu „F1”, jego następca miałby otrzymać silnik V12 zespojony z manualną skrzynią biegów. Samochód ma powstać wokół karbonowego monokoku. Murray chciałby wykorzystać w nim ten sam układ kabiny, w którym kierowca znajduje się pośrodku.
Twórca oryginalnej legendy obiecuje, że samochód będzie ważył mniej niż 1000 kilogramów. To o tyle imponujące, że oryginalny McLaren ważył tylko… 1108 kilogramów. To o tyle istotne, że jego następca z pewnością będzie bardziej naszpikowany systemami poprawiającymi bezpieczeństwo, które muszą podnieść wagę samochodu.
Wszystko wskazuje na to, że pierwsze oficjalne informacje poznamy w okolicach 2020.