Okres dwóch wojen światowych wiązał się z koniecznością ucieczki części Polaków za granicę. W końcówce 1942 roku generał Władysław Sikorski wybrał się na wizytę do Stanów Zjednoczonych oraz Meksyku, w celu ustalenia warunków relokacji dla polskich uchodźców. Amerykanie kategorycznie odmówili, jednak o dziwo, Meksykanie zgodzili się na przyjęcie ponad 20 tysięcy Polaków. Cywile, którzy przeżyli syberyjską tułaczkę, łagry i więzienia towarzyszyli wojsku polskiemu wędrującemu przez Irak, terytorium Iranu do Palestyny. Aż 1432 z nich skorzystało z zaproszenia Meksyku i ówczesnego prezydenta kraju Manuela Ávila Camacho, który zaoferował Polakom schronienie w hacjendzie Santa Rosa, położonej koło León w stanie Guanajuato, gdzie teraz zlokalizowana jest baza Rajdu Meksyku.
1 lipca 1943 roku do stacji kolejowej w mieście Leon dotarła pierwsza grupa Polaków. Tak doświadczenia dla serwisu Uchodźcy opisuje jeden z nich: – Na peronie, odświętnie udekorowanym kwiatami i flagami Polski i Meksyku, przybyszów oczekiwała oficjalna delegacja władz miasta na czele z burmistrzem. Orkiestra odegrała hymny narodowe obu krajów. Osłupieli Polacy płakali ze wzruszenia, słysząc znajome dźwięki Mazurka Dąbrowskiego. Kolejna grupa dotarła po czterech miesiącach. W „Małej Polsce” osiedliło się ostatecznie 1432 Polaków. W hacjendzie Santa Rosa naszym rodakom zbudowano później m.in. przedszkole, teatr, szpital, szkołę, piekarnię, warsztaty czy baseny.
Historię Polaków w Guanajuato doskonale opowiada dokument „Santa Rosa. Odyseja w rytmie mariachi”. Dawni uchodźcy, którzy przeżywali wtedy czasy swojego dzieciństwa, z przyjemnością wspominają meksykańskie przygody. Po wszystkich męczarniach na Sybirze, Meksyk stał się nowym domem Polaków, w którym przyjęto ich z sercem, jak największych przyjaciół. Dlaczego uchodźcy tak pokochali Meksyk, Santa Rosę i tereny Guanajuato? Przekonajcie się sami, niesamowitą opowieść z muzyką mariachi w tle znajdziecie tutaj.
Kto by powiedział, że kilkadziesiąt lat później w tym samym miejscu rozgrywał będzie się jeden z najsłynniejszych rajdów świata. W 2003 roku w Leon pojawili się inni polscy „uchodźcy” – Janusz Kulig i Jarosław Baran, którzy w swoim Mitsubishi Lancerze Evo VI sprawili niespodziankę i zajęli drugie miejsce, tuż za Marcosem Ligato. Ale o tym opowiemy wam później.
Tagi: WRC, Rajd Meksyku