Piekło, czy niebo? Ten tor dla każdego szykuje coś innego

Już w przyszłym tygodniu odbędzie się kolejna edycja legendarnego wyścigu 24 godziny Le Mans. Poświęćmy dłuższą chwilę miejscu, gdzie odbywa się ta impreza. Circuit de la Sarthe to francuska legenda, która od lat gości prawdopodobnie najważniejsze wydarzenie w świecie motorsportu.

Piekło, czy niebo? Ten tor dla każdego szykuje coś innego
Podaj dalej

Circuit de la Sarthe zlokalizowany jest w miejscowości Le Mans. Otwarty został oficjalnie w 1923 roku, a więc przy okazji pierwszego wyścigu 24-godzinnego. Czym cechuje się ten tor? W połowie jest on torem ulicznym, bo nitka zamknięta, czyli tzw. Bugatti Circuit liczy sobie zaledwie 4 kilometry i ona używana jest głównie w przypadku wyścigów Moto GP. Jeśli chodzi o prawidłowe de la Sarthe, to liczy sobie on dokładnie 13.628 km i znajduje się na nim 38 zakrętów.

Jest to bez wątpienia jeden z najdłuższych torów świata. Co ciekawe, zawodnicy aż do 85% okrążenia pokonują z otwartą na maksa przepustnicą. To oznacza wyjątkowo duże wyzwanie zarówno dla silników, jak i innych komponentów samochodu, które muszą wytrzymać w takich warunkach 24 godziny. W przeszłości maksymalne prędkości przekraczały nawet 400 km/h. Dochodziło do tego oczywiście na legendarnej prostej Mulsanne. Teraz te prędkości w kilku miejscach oscylują w okolicach 325 km/h.

Jeśli rozmawiamy już o poszczególnych zakrętach, czy prostych, to czas utrwalić sobie nazwy. Po prostej startowej pierwsza sekcja to zakręty Dunlopa, które prowadzą bezpośrednio do „esek”, a następnie przechodzimy w Tertre Rouge. Pierwsza partia jest bardziej kręta, techniczna, ale już po Tertre Rouge mamy bardzo długą prostą Mulsanne, przez niektórych nazywaną też Les Hunaudieres. Co ciekawe, niegdyś zawodnicy przejeżdżali ją całą w jednym kawałku, teraz ustawione są tam już szykany. Po ostatniej następuje kolejna szybka partia z delikatnym zakrętem w prawo nazwanym Mulsanne Kink, aż dojeżdżamy do pierwszego dosyć ostrego zakrętu na torze, Mulsanne Corner. Po nim mamy kolejną prostą aż do Indianapolis. Tuż po Indianapolis następuje słynne Arnage i na dobrą sprawę oba zakręty są bardzo podobne, to takie typowe 90 stopni. Później wjeżdżamy już w ostatni sektor, bardzo kręty, ale też zarazem szybki. Tam mamy zakręty Porsche, New Maison Blanche i szykany Forda, które wyprowadzają znów na prostą startu-mety.

Wiemy już jak wygląda tor i gdzie zawodnicy osiągają największe prędkości. Jakie są zatem najlepsze czasy okrążeń? Pierwszym rekordem był ten ustanowiony przez Henry’ego Birkina w Bentleyu i wynosił on 8 minut i 7 sekund. Te czasy dramatycznie spadały na przestrzeni lat, aż w 1971 roku Jackie Oliver w Porsche 917 ustawił poprzeczkę na 3:18.4. Od razu musimy tutaj dodać, że tamten czas wykręcony został na torze o długości 13.469 km. Co ciekawe, lepiej pojechał dopiero Andre Lotterer w 2015 roku, kiedy to wykręcił czas na poziomie 3:17.475. Wszystko to są naturalnie okrążenia z wyścigów. Najlepszym czasem w ogóle popisał się Kamui Kobayashi, który pojechał okrążenie 3:14.791, chociaż gdyby uwzględnić też czasy z tego nieco krótszego toru, to 3:13.9 wykręcił w 1971 roku Pedro Rodriquez.

Rekord prędkości? W 1988 roku zespół WM Peugeot wiedział, że nie miał szans na wygranie wyścigu, jednak stworzył samochód doskonały pod względem aerodynamicznym. Nazwali go „Project 400”, gdyż ich głównym założeniem było przekroczenie prędkości 400 km/h na prostej Mulsanne. W końcu się udało. Roger Dorchy za kierownicą WM P87 osiągnął prędkość 407 km/h, co do dziś pozostało niepobitym rekordem toru de la Sarthe.

Przeczytaj również