Oto najlepsze tory świata, na których nie ma Formuły 1. A jak najbardziej być powinna! [OPINIA]

Na jakiej podstawie dobierane są tory do Formuły 1? Głównie na podstawie grubości portfela, bo o ikony nikt już za bardzo nie dba. To sprawia, że do F1 trafiają obiekty, które nigdy nie powinny się tam znaleźć. A jak sprawa wygląda w drugą stronę?

Oto najlepsze tory świata, na których nie ma Formuły 1. A jak najbardziej być powinna! [OPINIA]
Podaj dalej

W kalendarzu F1 jest co najmniej kilka torów, które nigdy nie powinny się tam znaleźć i są nudne jak flaki z olejem. Przykłady? Chociażby Francja i jej Paul Ricard, czy Rosja i Autodrom Soczi. To najlepsze przykłady, ale jest też długa lista torów, na których zwyczajnie nic się nie dzieje, chociaż z ich wyrzuceniem tak łatwo zgodzić by się nie można, jak Szanghaj, Katalonia, Hungaroring, czy Kanada.

Ale są na świecie znakomite tory, które w tym kalendarzu powinny się znaleźć. Są znakomite, wręcz ikoniczne i zapewniają absolutnie kapitalne ściganie. Jakie są najlepsze tory, których nie ma w kalendarzu F1, ale jak najbardziej być tam powinny?

Bathurst

To byłoby cudowne. Australijski tor to już legenda i prawdziwa świętość mieszkańców tego kraju. Co tam mamy? Są dwie bardzo długie proste, na których z DRS-em, a nawet bez niego działyby się prawdziwe cuda. Jest też trzecia prosta – startowa, ale ona jest dosyć krótka. Ale w Bathurst jest przede wszystkim niesamowita, górska wręcz sekcja. Wspinanie serpentynami pod górkę, a następnie niesamowite spadanie. Proste, ogromne różnice wysokości, trawiaste pobocza i szutrowe pułapki… klasyk!

Daytona

To najważniejszy z amerykańskich torów. Prawdziwa ikona, kolebka amerykańskiego ścigania. Daytona oczywiście kojarzy się nam z owalem i tamtejszymi wyścigami NASCAR, ale tor ma znakomitą, wewnętrzną nitkę toru „drogowego”. To właśnie na niej rozgrywa się słynny wyścig 24 godziny Daytony. Daytona Beach to niesamowite miejsce, przesiąknięte motorsportem od lat. F1 na pewno świetnie by się tam odnalazła.

Hockenheim

Po wyrzuceniu z kalendarza Hockenheim, Niemcy nie mają ani jednego toru w kalendarzu F1. To brzmi wręcz niedorzecznie. Jeśli rundy mają Azerbejdżan, Chiny, Bahrajn, Wietnam, czy Kanada, to jakim cudem do cholery nie mają jej Niemcy? Sam tor Hockenheimring jest świetny i ściganie tam zawsze nam się podobało. Różne zakręty, długie proste, zawiła sekcja stadionowa. Naprawdę szkoda, że tor wyleciał z kalendarza.

Kyalami

Marketingowo organizacja rundy w Afryce na pewno by się F1 opłaciła. Natomiast tor Kyalami zasługuje na miejsce w kalendarzu nie tylko ze względów marketingowych – powiedzmy to sobie wprost. Każdemu fanowi motorsportu obiekt jest bardzo dobrze znany i ma świetną nitkę. Są bardzo wolne, ciasne nawroty, są proste, zakręty, które da się przejść na potężnej prędkości bez odjęcia, z wielkimi przeciążeniami, są też różnice wysokości. To kolejny tor, który ma wszystko, aby dostarczyć świetnego ścigania.

Laguna Seca

Mówisz Laguna Seca, myślisz „korkociąg”. To jeden z najsłynniejszych, jeśli nie najsłynniejszy zakręt toru wyścigowego na świecie. Zresztą reszta też jest świetna. Eksperci powtarzają to od zawsze – jeśli tor jest szybki, kręty i ma duże różnice wysokości, zawsze jest na nim ciekawie. Laguna Seca to ikona amerykańskiej motoryzacji. Chyba wszyscy chcielibyśmy zobaczyć tam bolidy F1, szczególnie na dohamowaniu do i na samym korkociągu.

Le Mans

Tutaj toru chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Circuit de la Sarthe to najsłynniejszy tor świata, goszczący najsłynniejszy wyścig świata – 24 godziny Le Mans. Każdy zna na pamięć niewiarygodną prostą Mulsanne, czy takie sekcje zakrętów, jak Indianapolis, Arnage, zakręty Porsche, szykana Forda, czy zakręt Dunlopa. Większość toru tworzą drogi publiczne, ale część to już stały tor. I coś mamy takie wrażenie, że Le Mans mogłoby gościć najlepszy wyścig sezonu. Ten tor ma ku temu wszelkie wymagane elementy.

Makau

Jeśli kochacie Grand Prix Monako (a jego nie da się nie kochać), to pokochalibyście też Grand Prix Makau. Oczywiście wyścig jest rozgrywany od lat i jest prawdziwym klasykiem, ale nie gości tam Formuła 1. A szkoda. Nitka jest tak ciasna i wąska, że tam po prostu zawsze dzieje się coś ciekawego. To jest tor uliczny z prawdziwego zdarzenia, taki tor uliczny, na którym ciekawie jest od pierwszego treningu, do ostatniego okrążenia wyścigu.

Nurburgring

Nie mówimy nawet o Nordschleife, bo tam Formuła 1 byłaby jakimś kompletnie kosmicznym doświadczeniem i eksperci pewnie miesiącami dyskutowaliby o tym wydarzeniu. Ale choćby F1 zagościła na nitce Grand Prix. Przecież to jest tak niesamowite miejsce, z tak genialnym klimatem, że F1 zwyczajnie musi tam być. Czy są na świecie lepsze tory, od Nurburgringu? Jeśli tak, to jest ich bardzo niewiele.

Tor Poznań

Oczywiście tutaj nieco żartobliwie. Tor Poznań nie ma żadnych szans na F1. Jego infrastruktura przypomina czasy PRL-u. Czas stanął tam w miejscu, nie ma nawet porządnej pitlane, a ścigają się tam chyba tylko zawodnicy mistrzostw Polski. Wszyscy mówią zgodnie – nitka toru jest świetna, no ale to przecież nie wystarczy. Tor Poznań umieściłem na tej liście trochę z takiego chciejstwa. No bo przecież, cholera, wszyscy chcielibyśmy F1 w Polsce. To nie musi być nawet Poznań. Chcielibyśmy chociaż jednego porządnego, nowoczesnego toru, na którym mogłyby gościć jakieś renomowane serie. Czesi mają Brno, czy Most, Słowacy Slovakiaring, Węgrzy Hungaroring, nie będziemy nawet mówić o Austriakach, czy Niemcach. A my? A my mamy Poznań, bez żadnych szans… nawet nie na F1… ale choćby na DTM, czy WTCR.

Przeczytaj również