– Nasz cel na ten weekend jest jasny i taki sam jak podczas każdej rundy: jak najszybciej nauczyć się toru i walczyć o podia we wszystkich trzech wyścigach. Zadanie nie będzie łatwe, bo Nurburgring to wymagający, pełen szykan i zmian poziomów obiekt, który kryje wiele tajemnic – mówi Teodor Myszkowski.
Wielokrotnych mistrzów Polski czeka trudne zadanie. Zmierzą się oni z 55 załogami w trzygodzinnym wyścigu endurance oraz z blisko 50 zespołami w pucharze Lamborghini. Rywalem Polaków może okazać się także pogoda. W weekend mogą pojawić się przelotne opady, które na pewno utrudnią wyścig na jednym z najsłynniejszych i najbardziej wymagających torów na świecie.
– Nie tylko nie znamy toru i przed wyścigami będziemy mieli mało treningów, ale ja także przyjechałem do Niemiec mocno przeziębiony i osłabiony. Matematycznie w obu seriach wszystko jest jeszcze możliwe, ale czołówka jest mocno ściśnięta i na koniec sezonu możemy być zarówno pierwsi, jak i szóści w swojej klasie. Nie zamierzamy jednak liczyć punktów i kalkulować – dodaje Myszkowski.
Choć zawody na niemieckim torze są ostatnią rundą wyścigów Blancpain, to nie koniec sezonu dla polskiego duetu. Myszkowski i Lewandowski wystartują jeszcze na początku grudnia w Walencji w ostatniej rundzie pucharu Lamborghini oraz w światowym finale dla najszybszych ekip z amerykańskiej, europejskiej i azjatyckiej edycji tej serii.