Jakie przepisy były wcześniej, a jakie będą teraz?
Od 2025 r. w Unii Europejskiej zaczęła obowiązywać tzw. norma CAFE (Clean Air for Europe). W przypadku samochodów osobowych wprowadzała ona nowy, niższy próg dopuszczalnej średniej emisji ze sprzedanych pojazdów. Dla osobówek jest to 93,6 g/km, czyli coś czego nie są w stanie spełnić auta niezelektryfikowane, a nawet wiele miękkich hybryd. Każdy gram ponadto będzie penalizowany kwotą 95 euro netto. Te koszty częściowo zapewne przeniosłyby się na klienta.

Na szczęście Rada Unii Europejskiej złagodziła te zapisy. Zamiast wyliczania średniej co roku, urzędnicy wyliczą ją z trzech lat, czyli 2025-2027. Oznacza to, że jeśli w tym roku próg zostanie przekroczony, to w następnych latach można powalczyć o niższą średnią sprzedając więcej elektryków, hybryd plug-in lub pełnych hybryd. To wspaniała wiadomość zarówno dla producentów, jak i klientów. Do wejścia prawa w życie pozostało już tylko opublikowanie zmienionej ustawy w Dzienniku Urzędowym.
Sektor motoryzacyjny wybłagał złagodzenie przepisów
O takie zmiany w prawie apelował sam sektor motoryzacyjny. Jak pokazują dane, nie wszystkie rynki motoryzacyjne w Europie są gotowe na kupno aut o zerowej lub niskiej emisji. Choć ich udziały rosną to nadal są niewystarczające. Tylko w kwietniu udział elektryków w rynku wyniósł 17 proc., a hybryd plug-in 9,1 proc.

Czołowe europejskie koncerny samochodowe sprzedają głównie auta benzynowe lub miękkie hybrydy. Bywają nawet takie jak Mercedes-Benz, które najwięcej sprzedają diesli. Rejestracje elektryków zazwyczaj mają poziom kilkunastu procent. Tymczasem chińskie Geely w 65 proc. sprzedaje elektryki i hybrydy plug-in. Tesla polega wyłącznie na samych autach na prąd, co sprawia, że europejskie marki muszą kupować z Chin czy USA kredyty, aby sprzedawać auta na swoim kontynencie. Złagodzenie przepisów ma za zadanie zwiększenie konkurencyjności rodzimych podmiotów.