Nudny, monotonny, nieciekawy?

Przez 3 dni emocjonowaliśmy się wydarzeniami na Rajdzie Niemiec. Polscy kibice jak zwykle mieli jednego faworyta – Otta Tanaka. Dla jego fanów weekend zakończył się idealnie. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy ten rajd był ciekawy? Wielu twierdzi, że zdecydowanie nie.

Nudny, monotonny, nieciekawy?
Podaj dalej

Głównym zarzutem względem organizatorów jest pozbawienie rajdu jego wyjątkowego charakteru. Już przed rozpoczęciem imprezy wielu zawodników twierdziło, że trasa jest najzwyczajniej w świecie nudna i monotonna. Niemiecki klasyk został w tym roku przeniesiony na południe, wiadomym było, że wymusi to na organizatorach zmianę trasy. Co prawda zachowana została różnorodność odcinków – były słynne winnice, tereny wojskowe Baumholder, odcinki po polach… jednak wszystko to, co było poza tym spotkało się z wielką krytyką.

Jeden z czołowych zawodników mistrzostw świata powiedział: – Zmienili całą naturę tej imprezy. Przedtem był to doskonały rajd, jeden z najlepszych w całym kalendarzu, teraz jest po prostu nudny. Cały czas proste odcinki, prosta za prostą, a na jej końcu praktycznie prosty zakręt. Jaki jest cel w robieniu takiej próby? Dla mnie to monotonne.

Głos przed rajdem zabrał też Sebastian Marshall, pilot Haydena Paddona. Według niego rajd miał być przesądzony już po przejeździe oesu Panzerplatte, kiedy zawodnicy opuścili tereny wojskowe: – Mamy winnice w piątek. Możesz je kochać, albo nienawidzić, ale one mają niesamowitą otoczkę wokół siebie, niesamowity charakter. W sobotę jest Panzerplatte – wielkie wyzwanie dla wszystkich. Ale później? Kolejne sobotnie oesy, a szczególnie te niedzielne są bardzo szybkie i proste. Nie będzie łatwo tam zyskać.

Swoje trzy grosze wtrącił też Craig Breen. Jemu nie spodobały się wielokrotne przejazdy przez odcinek super specjalny Wadern-Weiskirchen: – Rozumiem dlaczego organizatorzy umieścili ten oes w rajdzie, to sensowne – ściągnąć ludzi w jedno miejsce. Dla mnie jednak nie ma sensu przejeżdżanie kilku okrążeń tego toru trzy razy w ciągu dnia. Organizatorzy będą robić przejazdy dla VIPów, trasa może zostać pokonana nawet 600 razy, jeśli zacznie padać, będzie koszmarnie.

I niestety, obawy zawodników się sprawdziły. Kiedy załogi opuściły tereny wojskowe, przez ostatnie 6 odcinków specjalnych nie działo się praktycznie nic. Warto tylko przytoczyć pewną statystykę – w czołowej dziesiątce WRC doszło w tym czasie tylko do trzech przetasowań – Evans wyprzedził Hanninena w sobotę po południu, a w niedzielę przez zły dobór opon tę pozycję stracił, a potem pokonał go jeszcze Breen.

Można by rzec, że emocje tak naprawdę skończyły się po tym, jak z rywalizacji odpadł Thierry Neuville, czyli w sobotę rano. Od tego momentu Ott Tanak jechał swoje, Sebastien Ogier ani myślał atakować Andreasa Mikkelsena, swoją walkę o 4. miejsce toczyli Elfyn Evans, Craig Breen i Juho Hanninen. A co działo się z Jarim-Mattim Latvalą, Haydenem Paddonem i Arminem Kremerem? Przejechali. Nic więcej o ich dyspozycji powiedzieć nie można. Kto wie, czy najciekawszym elementem tego rajdu nie były wrzucane przez Madsa Ostberga filmiki, na których razem z Henningiem Solbergiem przeżywali niemieckiego klasyka od strony kibica.

A może całe to narzekanie jest po prostu kwestią tego, że jesteśmy właśnie świadkami najciekawszego sezonu mistrzostw świata od lat? Jesteśmy przyzwyczajeni do kosmicznej walki do ostatniego oesu, do walki herosów kończącej się zwycięstwami o 0,7 s. Może Rajd Niemiec był dobry, ale nie był wybitny jak reszta tego sezonu?

Tagi: WRC Rajd Niemiec

 

Przeczytaj również