(Nie)używany Trabant na sprzedaż
Jeśli twoim zdaniem nawet najbardziej zwyczajny samochód stanie się cenionym towarem pewnego dnia, tylko dlatego że ma zerowy przebieg, ten Trabant na pewno cię urzeknie. Trabant był jednak wyjątkowo kiepskim samochodem i tego nic nie zmieni. Pod maską pracował kiepski samochód, blacha była cienka jak papier. Wielu szydziło, że może to być nawet najgorszy samochód w historii motoryzacji.
Jako środek transportu Trabant był więc fatalny. Ale (na szczęście?) są kolekcjonerzy, dla których takie samochody są wyjątkowo interesujące. Ktoś przeczuwał chyba, że ten – bądź co bądź – wyjątki „trabi” będzie kuszący. Dlatego też samochód po ponad 30 latach od produkcji wciąż jest nowy. I trzeba przyznać, że w tej formie samochód stanowi naprawdę ciekawą ofertę.
Trabanty z końca produkcji nie były oznaczone już jako model 601 czy też 601 s, ale 1.1 – tak jak ten. Liczba pochodzi od pojemności silnika, który pojawiał się w 1990 i 1991 roku. Pochodził on od Volkswagena Polo i miał już cztery cylindry, ale oferował tylko 41 koni mechanicznych.
Wcześniej w Trabantach montowany był silnik z dwoma cylindrami o pojemności zaledwie 0,6 litra, a jego moc wynosiła 26 koni mechanicznych. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmowało około 21 sekund, a przy okazji była to prędkość maksymalna tego samochodu. Jeśli spojrzeć na to tak, że w 21 sekund osiągał swojego v-maxa, to całkiem niezły wynik…
Wysoka cena za kawałek historii
Te wersje odeszły jednak do lamusa w 1990 roku, kiedy pojawił się samochód z poniższej aukcji. Został on stworzony po to, aby świętować upadek muru berlińskiego. Pojawiło się tylko 20 sztuk takiego Trabanta. A ten konkretny został zarejestrowany dopiero w styczniu 1992 roku. Jego właściciel od początku traktował go jak antyk, więc nigdy nawet nim nie jeździł. Teraz, po 32 latach z przebiegiem 20 (słownie: dwudziestu) kilometrów, sprzedaje go. Z opisu aukcji wynika, że samochód jest w 100% oryginalny.
To dość niezwykła maszyna czasu, musicie przyznać. Prawdopodobnie Trabant już nigdy nie dołoży do swojego przebiegu nawet kilometra, bo jego miejsce chyba nie znajduje się na drogach. Niestety, ale samochód nie jest ani trochę tani. Sprzedawca żąda za niego 24 900 euro, czyli nieco ponad 115 000 złotych. To szalona kwota i ciężko będzie tyle za niego dostać. Tym bardziej, że oryginalna faktura opiewa na 3600 marek. Coś nam jednak mówi, że prędzej czy później znajdzie się kolekcjoner na tyle szalony, aby sięgnąć po tę „perełkę”.