Nowe Alpine A290 – lekkość i frajda

Alpine A290 występuje w dwóch wersjach. GT o niższej specyfikacji i mocy 180 KM wycenione zostało w Polsce na 168 300 złotych. Mamy też bardziej zadziornego GTS rozwijającego 220 KM i kosztującego 194 400 złotych. Przy skorzystaniu z rządowych dopłat do elektryków, ceny te robią się bardzo atrakcyjne. Obie wersje otrzymują napęd na przednią oś. Francuski hot hatch rozpędzi się od 0 do 100 km/h w 6,4 sekundy, jednak nie to jest jego największą zaletą.
Francuzi skupili się przede wszystkim na prowadzeniu i odczuciu lekkości za kierownicą samochodu. Choć waży od prawie 1,5 tony, to jednak przy hamowaniach, na zakrętach czy podczas dodawania gazu absolutnie tego nie czuć. Kierowca ma wrażenie, że siedzi w pełnoprawnym, małym, zwinnym i szybkim hot hatchu.
Dodatkowo, samochód obiecuje zasięg na poziomie 380 kilometrów według cyklu WLTP. Odpowiada za to akumulator o pojemności 52 kWh. Co więcej, otrzymujemy możliwość szybkiego ładowania i odzyskanie aż 80% baterii w ciągu 30 minut przy ładowaniu prądem stałym 100 kW.

Moda na hot hatche wraca?
Sam fakt, że hot hatche przez dość długi czas wydawały się być gatunkiem na wymarciu jest zastanawiający. To fantastyczna idea, przyznacie sami. Kto nie chciałby małego, miejskiego autka, praktycznego, szybkiego i niedrogiego? A do tego odrobinę szalonego i pięknie wyglądającego.
Na rynku hot hatchy mamy wciąż Volkswagena Golfa GTI, czy GR Yarisa. Jest też Honda Civic Type R. Wszystkie te auta są jednak dosyć rzadkie, a przede wszystkim stosunkowo drogie. Czy zatem Alpine A290 ma papiery na to, aby przywrócić dawną świetność klasie hot hatchy?
Alpine A290 wygląda zjawiskowo (nie tylko na zewnątrz)

Przysadzista sylwetka Alpine A290 jest wspólna dla Renault 5, ale mamy tu mnóstwo detali i elementów odróżniających sportowy model od supermini. Niezależnie od wyboru wersji otrzymujemy 19-calowe felgi, czy kultowy kwadratowy wzór na przednich lampach nawiązujący do modelu A310.
Hot hatch ma pogrubione łuki, pogłębione progi boczne i układ czterech świateł z przodu. Kontrolka ładowania na masce ma logo „A” nawiązujące do Alpine. Z kolei panele tylnych drzwi są faliste, nawiązując do starego R5 Turbo. Mamy też głęboki dyfuzor i spojler typu ducktail. Samochód będzie dostępny w czterech kolorach – czarnym, białym, szarym i niebieskim.
W środku znajdziemy mnóstwo sportowych akcentów. Na kierownicy jest czerwony przycisk OV (overboost), który daje pełną moc. Jest też niebieskie pokrętło służące do wyboru poziomu regeneracji hamulców. Znajdziemy także skrót do wyboru czterech trybów jazdy: Save, Normal, Personal i Sport.

Jeździ lepiej niż wygląda
Oczywiście, wielu z nas pomyśli (ba, sam tak myślałem) – ciężki elektryk, na torze nie da żadnej frajdy. Nic bardziej mylnego. Alpine A290 ma niemal idealny rozkład masy, nie za dużą moc, która jest idealna do zabawy na torze wyścigowym, świetne hamulce i genialne opony Michelin Pilot Sport. Wszystko to sprawia, że na Torze Modlin zapominamy o układzie napędowym i skupiamy się po prostu na zabawie i frajdzie. A tę Alpine A290 gwarantuje niezapomnianą.