Dlaczego jako przykład podajemy akurat ten rok? Większość z was pewnie pamięta 74. Rajd Monte Carlo, jednak dla pozostałych śpieszymy z kartką z kalendarza. W 2006 roku na starcie w księstwie Monako pojawiło się 51 duetów, jednak największe emocje wszem i wobec wywoływali Sebastien Loeb oraz Marcus Gronholm. Właśnie w tych dwóch kierowcach upatrywaliśmy głównych faworytów do zwycięstwa w imprezie, jednak cały rajdowy świat zastanawiał się jak poradzi sobie Francuz, który w tym roku startował w prywatnym zespole.
Na liście startowej widniały wtedy niesamowite nazwiska. Sebastien Loeb i Xavi Pons reprezentowali prywatny Kronos Racing, Marcus Gronholm i Mikko Hirvonen zasiadali za kierownicami najnowszych wersji Focusów WRC, a to naturalnie nie wszystko. Wyobraźcie sobie tylko, że samochodami WRC startowali wtedy jeszcze m.in. Petter Solberg, Stephane Sarrazin, Manfred Stohl, Henning Solberg, Gilles Panizzi, Toni Gardemeister, Francois Duval, Gigi Galli, Dani Sordo, czy Jan Kopecky. 25 wurców na starcie? Przecież to musiało się udać!
Rywalizacja rozpoczęła się w St. Sauveur Sur Tinee i już na samym początku poznaliśmy odpowiedź na pierwsze pytanie – Sebastien Loeb w prywatnym Citroenie Xsarze WRC był równie mocny, co poprzednio. Francuz od razu zwyciężył z przewagą ponad 25 sekund nad drugim Panizzim i trzecim Gallim, zaś Gronholma przywitały problemy. Fin stracił ponad 36,5 sekundy po tym, jak zgasł mu silnik. Z biegiem czasu Marcus nabierał tempa i na każdym kroku podkreślał, jak Focus RS WRC ’06 doskonale się prowadzi. Nie zmieniało to jednak faktu, że przed ostatnim oesem pierwszego dnia Loeb prowadził już z przewagą ponad minuty i 16 sekund.
Tuż po godzinie 16.00 wystartował ostatni piątkowy oes – Pierlas – Ilonese 2 i takiego rozwoju wypadków nie spodziewał się chyba nikt! Loeb wpadł na oblodzoną sekcję i w tym momencie był już tylko pasażerem, a jego Xsara wypadła z drogi na długi czas. Francuz nie był jedynym pechowcem, bo na ostatniej dojazdówce dnia, około 50 km od Monako problemy z samochodem spotkały Pettera Solberga. Taki stan rzeczy spowodował, że po sześciu odcinkach specjalnych na czele znajdował się Marcus Gronholm, który miał wielką przewagę nad drugim Chrisem Atkinsonem i trzecim Tonim Gardemeisterem.
Kiedy w sobotę, 21 stycznia wydawało się, że nic nie odbierze już Gronholmowi zwycięstwa, do ostrej pracy zabrali się Loeb z Eleną. Francuski duet zwyciężył na wszystkich oesach drugiego dnia i przed finałowym starciem zbliżył się do Gronholma na nieco ponad 2 i pół minuty. Czy Fin odczuwał już na plecach oddech Citroena? Ciężko stwierdzić, ale na pewno odczuwali go już uzupełniający podium Fin Gardemeister oraz Austriak Stohl.
W niedzielę koncert Loeba trwał. Francuz najpierw pokonał Stohla, a później na ostatnim odcinku specjalnym rajdu ze swojej pozycji zepchnął też odważnie jadącego od samego poranka Gardemeistera. Kierowca Citroena jechał fantastycznie, ale świetnie przygotowany do rywalizacji przez zespół BP Ford WRT Focus ani myślał sprawić Gronholmowi psikusa. Fin jechał pewnie, mądrze, bardzo rozważnie i nie pozwolił się nikomu złapać. Tym samym Marcus Gronholm i Timo Rautiainen zaliczyli idealny początek sezonu dla Forda, pokonując na mecie o nieco ponad minutę drugich Loeba i Elenę, oraz o ponad minutę i 23 sekundy trzecich Gardemeistera i Honkanena. Jak się później okazało, Rajd Monte Carlo był dobrym prognostykiem przed resztą sezonu – Gronholm i Hirvonen wygrali wtedy łącznie osiem rajdów, 143 odcinki specjalne i zapewnili Fordowi zdecydowane zwycięstwo w klasyfikacji zespołowej na koniec roku, pokonując o 29 punków drugi Kronos Racing i aż o 89 oczek trzeci Subaru World Rally Team.
W 2006 emocji nie brakowało. Kapitalna walka na oesach, ogromne szybkości, doskonałe umiejętności, ale też dramaty, problemy, nieoczekiwane zwroty akcji, a w końcu walka do ostatnich kilometrów o pozycje w czołówce. Miejmy nadzieję, że tegoroczne Monte będzie równie emocjonujące!
Tagi: WRC, Ford, Monte Carlo, Ford Polska, Ford Performance