Na starcie rajdu w Monako Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz staną po raz czwarty w swojej karierze (u boku siedmiu innych polskich załóg), tak więc doskonale już wiedzą, czego mogą się spodziewać. Ale w tym roku pogoda może wszystkim sprawić psikusa. – Kilka dni temu w rejonie, gdzie będziemy rywalizować, nieoczekiwanie zrobiło się bardzo ciepło – mówi Paweł Molgo. Wysoka temperatura jak na tę porę roku ma utrzymać się w kolejnych dniach, co oznacza, że na trasie raczej nie możemy spodziewać się śniegu czy lodu. A szkoda, bo lubimy zimowe warunki…
Śnieg w Alpach ma nie tylko swój urok, ale stanowi również wyzwanie dla umiejętności kierowców. Ważna jest wówczas nie tyle liczba koni mechanicznych pod maską (a Fiat 125p ze swoimi 115 KM nie zalicza się do mocarzy), ale przede wszystkim dobra technika jazdy i duże doświadczenie, które stanowią główny atut Polaków. Na suchym asfalcie jednak trudno im będzie nawiązać rywalizację z lżejszymi o 300 kilogramów Golfami GTI czy 200-konnymi Porsche.
Samochód Polaków, który w tym roku skończy 40 lat, został pieczołowicie przygotowany do czekającego go wyzwania. Z tyłu zamontowano drążek stabilizatora, za sprawą którego znacznie lepiej trzyma się drogi, natomiast w moście napędowym zastosowano krótkie przełożenia, co pozwoli mu dużo szybciej przyspieszać, choć niestety ograniczy zarazem prędkość maksymalną do 110 km/h. – Śmiejemy się, że startujemy Fiatem 125p EVO4 – mówi Paweł Molgo. – Nasz samochód znów zaprezentuje nowe rozwiązania techniczne, które – mamy nadzieję – pomogą nam w rywalizacji. Niska prędkość maksymalna oczywiście stanowić będzie utrudnienie na trasach dojazdowych, które prowadzą między innymi po autostradach. Ale poprawione przyspieszenie na pewno przyda się podczas wspinaczki po górskich serpentynach. Nie dysponujemy nadmiarem mocy, ale krótkie przełożenia pozwolą nam szybko nabierać prędkości. Oczywiście cały samochód został przed rajdem skrupulatnie przejrzany przez mechaników, a zużyte podzespoły zostały wymienione na nowe. Liczę, że ominą nas kłopoty techniczne, ale na wszelki wypadek we Francji towarzyszyć nam będzie dwóch serwisantów.
Polacy spodziewając się raczej wiosennych warunków, zabrali na rajd osiem opon na suchy asfalt. Ale dmuchając na zimne (sic!), do bagażu dorzucili również komplet ogumienia z kolcami, z których raczej nie będą mieli okazji skorzystać.
Pierwszy etap 19. edycji Historycznego Rajdu Monte Carlo zaplanowany jest na 31 stycznia (niedziela) w Monako, jednak w praktyce zawody rozpoczną się już kilka dni wcześniej od etapów dojazdowych, których start wyznaczony został w kilku europejskich miastach. Polacy wystartują więc w piątek z Bad Homburg w Niemczech, skąd wyruszą w 1240-kilometrową podróż do Saint-André-les-Alpes, gdzie w sobotę odbędzie się „rozgrzewkowy” sprawdzian jazdy na regularność o długości 18,83 km. Trzysta załóg z całej Europy noc spędzi w Monako, by w niedzielę rozpocząć już rywalizację na poważnie, która potrwa aż do środowego poranka.
– Żałujemy, że w tym roku zabraknie śniegu, który zrównuje szanse mocnych i słabszych (takich jak nasz) samochodów – mówi Paweł Molgo. – Będziemy musieli nieźle się napocić, by dorównać naszym rywalom. Przy tak znakomitej obsadzie uważam, że naszym sukcesem będzie uplasowanie się w okolicach 30-40. miejsca. Jak zawsze jednak ważniejsza dla mnie jest możliwość uczestniczenia w tak spektakularnym i prestiżowym wydarzeniu, jakim jest Historyczny Rajd Monte Carlo.