Pojechanie takim driftem było szaleństwem
Był 22 stycznia 2000 r. Trzynasty odcinek specjalny Sisteron był najdłuższym (36,94 km) ostatniego dnia rywalizacji w Rajdzie Monte Carlo. Kibice tłumnie ustawili się przy nawrocie na przełęczy Font-Belle, licząc na efektowne poślizgi. Jednak to, czego dokonała załoga Gigi Galli/Guido D’Amore w Mitsubishi Lancerze Evo przeszło ich najśmielsze oczekiwania.
Czteronapędowa rajdówka zaczęła obracać się bokiem zaskakująco wcześnie. Auto leciało w poprzek drogi na długo przed najciaśniejszym zakrętem. Wydawało się, że Włosi soczyście w coś przyłożą, ale Galli doskonale wiedział co zrobić. Już w poślizgu zaciągnął hamulec ręczny i dodał gazu, aby utrzymać kontrolę nad samochodem. W efekcie idealnie zmieścił w w szerokości drogi i pięknym slajdem pokonał nawrót. Widzowie wpadli w euforie, przecierając oczy ze zdumienia.
Ulubieniec publiczności
Mimo takiej przygody Galli i D’Amore jechali bardzo dobrym tempem. W klasyfikacji N4 i stawki PWRC popisali się trzecim czasem na OS13. Wówczas włoski duet zajmował drugie miejsce w rajdzie w swojej klasie, ale ostatecznie zmagania skończyli na najniższym stopniu podium. Wpłynęły jednak na to głównie kary, przez które ich czas był powiększony o jedną minutę. Gigi Galli szybko stał się ulubieńcem kibiców, ciesząc ich oko wieloma niepotrzebnymi, ale dającymi radość slajdami.
Włoski kierowca w latach 2004-2005 został nawet fabrycznym kierowcą Mitsubishi, choć marka spod znaku trzech diamentów nie miała wtedy zbyt udanego samochodu WRC. To zresztą m.in. przyczyniło się do zakończenia fabrycznego programu w Rajdowych Mistrzostwach Świata. Sam Galli najlepszy wynik w WRC uzyskał już jako prywatny kierowca w Rajdzie Argentyny 2006 (3. miejsce). Powyżej zobaczycie fragment jego przejazdu po słynnym oesie El Condor.