Kompromitacja policji po wypadku na S8? Uznali za winnego kierowcę, który po ciemku nie zauważył auta bez świateł i trójkąta. W sieci wrze

Polski internet wrze po tym, jak do sieci wyciekły informacje o wypadku na drodze ekspresowej S8. Właściciel zepsutego Renault Kangoo zostawił je częściowo na lewym pasie bez żadnych świateł awaryjnych czy rozłożonego trójkąta. Oczywiście doszło do wypadku, który nagrał kamerką, jakby się mogło wydawać, poszkodowany. Problem w tym, że policjanci za sprawcę uznali nie właściciela kompletnie niewidocznego auta, a… kierowcę, który go nie zauważył.

Wypadek na S8 bez świateł i trójkąta
Podaj dalej

Jak doszło do tego wypadku?

Do tego bulwersującego zdarzenia doszło w czwartek, 3 listopada 2022 r. ok. godz. 19:20 na drodze ekspresowej S8 we wsi Chrzczonowice. Tiktoker damian.krawczyk opublikował na swoim kanale nagranie z wideorejestratora, na którym widać jak autor nagrania jedzie lewym pasem jezdni. W pewnym momencie z mroku wyłania się stojące częściowo na pasie ruchu Renault Kangoo. Nagrywający nie zdołał w porę zareagować i doszło do wypadku, w którym na szczęście nikt poważnie nie ucierpiał.

@damian.krawczyk #bezmyslnosc #wypadek #crash #s8 ♬ dźwięk oryginalny – Damian.Krawczyk

Jednak jak przekazał tiktoker, policja uznała, że sprawcą wypadku jest nagrywający. Właściciel Kangoo stojącego bez oświetlenia czy rozłożonego trójkąta na lewym pasie ekspersówki miał dostać jedynie 150 zł mandatu. Wygląda na to, że autor filmu był pewny swego i pokazał nagranie z wideorejestratora policji. Ci mogli dostrzec na nagraniu, że jechał on 117 km/h przy ograniczeniu do 100 km/h. Wcześniej można było dostrzec tablice o ostrzeżeniu, że w tym miejscu dochodzi do wypadków. Ten fragment S8 nie ma bowiem żadnego dodatkowe oświetlenia, np. latarni.

Czy policja słusznie ukarała nagrywającego?

W efekcie policja uznała, że doszło tu do przekroczenia dozwolonej prędkości, jak i niedostosowania jej do warunków panujących na drodze. Po tych informacjach w sieci zawrzało, ponieważ ludzie nie mogli uwierzyć w to, że tak potraktowano nagrywającego. Internauci twierdzili, że to, co zrobił właściciel zepsutego auta to kryminał. Zaznaczali, że nawet jadąc z dozwoloną prędkością 100 km/h, zapewne także doszłoby do wypadku. Komentujący dziwili się, że ukarany w ogóle przyjął mandat i pownien walczyć w sądzie.

Stety, niestety to nie jest sprawa, która byłaby z góry wygrana. Wiele wskazuje na to, że sąd podtrzymałby decyzję policji, która skorzystała z może i bezdusznego, ale prawa. Nagrywający zapewne mógłby dochodzić swoich praw, gdyby chociaż nie przekroczył dozwolonej prędkości na wskazanym odcinku. Jednak w obliczu oznakowania miejsca jako niebezpiecznego, w warunkach słabej widoczności (po zmroku, droga bez latarni), policja mogłaby uznać, że jazda 100 km/h także nie byłaby dostosowaniem prędkości do warunków panujących na drodze. W świetle prawa to obowiązkiem kierowcy jest jechanie tak, aby móc ominąć nieoświetloną przeszkodę.

Przeczytaj również