Idzie nowe…
Jakiś czas temu przy okazji inauguracji przygotowań do szczytu ONZ w sprawie zmian klimatycznych, który odbędzie się w listopadzie 2020 roku w Glasgow, ówczesny premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ogłosił, że wprowadzenie zakazu zostanie przyspieszone o pięć lat – z 2040 do 2035 roku. Przy okazji zdecydowano, że ma on dotyczyć także samochodów z silnikami hybrydowymi.
To dość kuriozalne, bowiem nie wszyscy producenci zdążyli wprowadzić tego typu pojazdy do swojej oferty, a jest to konieczne by ograniczyć kary związane z emisją CO2, które wchodzą w życie od tego roku.
Rząd uznał, że wcześniejsze jego wprowadzenie jest konieczne, jeśli Wielka Brytania ma osiągnąć założony cel zerowej emisji netto gazów cieplarnianych do 2050 roku. Johnson dodał wówczas, że jeśli będzie to możliwe, zakaz zostanie jeszcze przyspieszony, ale nie podawał żadnych konkretnych dat.
Shapps powiedział stacji BBC, że zakaz zostanie wprowadzony w 2035, „a być może nawet w 2032 roku”, zastrzegając, iż odbędą się konsultacje w tej sprawie.
Już po przyspieszeniu terminu do 2035 roku stowarzyszenie producentów i sprzedawców samochodów SMMT wyraziło swój sceptycyzm co do realności tej daty, podkreślając, że oznaczać to będzie ogromne koszty dla branży motoryzacyjnej, które mogą się przełożyć na utratę miejsc pracy.
Według danych SMMT, w styczniu obecnego roku w Wielkiej Brytanii zarejestrowano nieco ponad 149 tys. nowych samochodów osobowych, z czego w pełni elektrycznych było 8,8 tys., co stanowiło 5,9 proc. Największy udział w rynku mają samochody z silnikami benzynowymi – 61,5 proc., następnie z silnikami dieslowskimi – 19,8 proc. i hybrydowymi – 12,8 proc.