Polska w pigułce: Jeden ściął autem latarnię, drugi przyszedł i ją ukradł. To jest dramat

Tego newsa prosimy potraktować z przymrużeniem oka. W nawałnicy smutnych informacji o wojnie w Ukrainie, kolejnych zakażonych koronawirusem osobach, cenach paliw nie z tego świata i hiperinflacji, pora w końcu się wyluzować. O to krótka historia o dwóch Polakach, których połączyła przydrożna latarnia.

Polska w pigułce: Jeden ściął autem latarnię, drugi przyszedł i ją ukradł. To jest dramat
Podaj dalej

Kiedy myślimy o kolizji drogowej najczęściej oczyma wyobraźni widzimy kolizję dwóch samochodów. Zdarzają się jednak, że kierowcy maja bliższe spotkanie ze znakiem, sygnalizacją świetlną, barierką, przystankiem czy też np. latarnią. Co robić w takiej sytuacji?

Cóż w normalnych okolicznościach, w sytuacji kiedy podczas kolizji infrastruktura zostanie zniszczona, np. przewrócony został sygnalizator świetlny lub połamane zostały barierki odgradzające jezdnię. Wówczas sprawca kolizji powinien zgłosić takie zdarzenie odpowiednim służbom, celem zabezpieczenia miejsca kolizji i wskazania polisy OC, na podstawie której zarządca drogi może dochodzić odszkodowania za powstałe zniszczenia od zakładu ubezpieczeń.

Jeśli natomiast kierowca postanowi oddalić się z miejsca zdarzenia, będzie czekać go kara. W tym przypadku tak właśnie się stało. Kierowca Audi stracił panowanie nad swoim pojazdem, ściął latarnię a następnie odjechał jak gdyby nigdy nic. I nie byłoby w tym kompletnie nic dziwnego (takie rzeczy przecież często się zdarzają i nie są niczym wyjątkowym), gdyby nie to co stało się później.

Przypadkowy przechodzień uznał najwyraźniej, że skoro latarnia sobie leży i nie działa, to nie spełnia już swojej funkcji. Szybko więc „rozkminił”, że kawał żelastwa można spieniężyć. Postanowił więc ją ukraść – kurtyna.

Przeczytaj również