Jak do tego doszło, nie wiem…
Program Green NCAP narodził się z inicjatywy krajów europejskich w 2019 roku w celu promowania tzw. zrównoważonej mobilności. Nacisk położono więc głównie na samochody elektryczne i hybrydy typu plug-in, które miały wyróżniać się jako „czyste” napędy. Z tego powodu testy całkowicie pomijają sposób, w jaki wytwarzana jest energia napędzająca samochody elektryczne lub zelektryfikowane.
To absurd, ale nawet mimo tak obranego kursu, Brukseli nie udało się zrealizować pierwotnego zamiaru. Ostatni bowiem test w ramach Green NCAP, nie poszedł po myśli „zielonych” – 150-konny silnik Diesla kolokwialnie mówiąc, „pozamiatał”… dwie hybrydy. Inżynierowie prowadzący i nadzorujący ten test, musieli rwać sobie włosy z głowy, ponieważ dotychczas nic podobnego się nie miało miejsca.
Diesel żyje i ma się świetnie!
Audi A3 Sportback 35 z jednostką TDI wypadło zdecydowanie lepiej w tzw. Indeksie Czystego Powietrza niż Volkswagen Golf GTE i Renault Captur E-Tech 160. Przewyższa też swojego krewnego (Golfa) w Indeksie Efektywności Energetycznej, co jest dość zabawne.
Zanim przejdziemy dalej, oba wskaźniki wymagają wyjaśnienia. Pierwszy z nich odzwierciedla emisję, a „czystszy” samochód otrzymuje wyższy wynik. W drugim przypadku mamy sprawność, z jaką energia wejściowa jest zamieniana na energię kinetyczną. Audi osiągnęło odpowiednio 7 i 6,6 na dziesięć możliwych punktów, podczas gdy Volkswagen ma wartości 6,2 i 6,2. W przypadku Renault uzyskano 5,7 i 6,8 punktu.
Wynik całego trio pokazuje, że hybrydy nie są tak ultra ekologiczne, jak wmawia nam się to od wielu lat. Wystarczy dobrze skonstruowany, przemyślany i nowoczesny silnik wysokoprężny, żeby wygrać z hybrydami w testach takich, jak np. Green NCAP. Co więcej – w testach, które zostały wymyślone tylko po to, żeby sztucznie promować auta wyposażone w jednostki hybrydowe lub całkowicie elektryczne.