Pierwszy elektryczny SUV Cupry staje w obliczu nowej wyższej ceny
Nie jest tajemnicą, że podwyżka ceł na samochody elektryczne sprowadzane z Chin nie jest ciosem jedynie wymierzonym w chińskie marki. W Azji ma swoje fabryki wielu europejskich producentów samochodów. Podwyżki obejmą między innymi uznane marki tj. Cupra, BMW, czy Volvo. Zapobiegliwi będą zatem rozważać zakup pojazdów tych marek już w najbliższym czasie. To chociażby dlatego, że karne cła w przypadku dwóch pierwszych wyżej wymienionych producentów sięgają powyżej 20%.
Cupra mając na uwadze widmo dodatkowych opłat, przyspieszyła premierę swojego SUV-a Tavascan. Pierwsze egzemplarze już dotarły do Europy, w tym także do Polski. Dodatkowe koszty, z jakimi marka będzie musiała się zmierzyć, na pewno stanowią dla niej spory problem. Młoda marka Volkswagena, chociaż doczekała się dobrej pozycji na rynku i ma świetną ofertę elektryczną stanie w obliczu sporych wydatków, co nie wiadomo, czy nie wpłynie na cennik Tavascana.
Cupra Born produkowana w Zwickau nie musi się martwić o atrakcyjny cennik, w przeciwieństwie do najnowszego SUV-a marki. Ten zaprojektowany w Barcelonie model o zasięgu do 568 km produkowany jest w nowoczesnej fabryce Volkswagena w Chinach. W związku z tym wyniki sprzedaży tego wartego uwagi modelu są zagrożone.
Wayne Griffiths, dyrektor generalny grupy Seat i jej dwóch marek – Cupra i Seat wyrażał swoje zaniepokojenie perspektywą ceł już na początku września.
„Będzie to oznaczać przekroczenie kosztów o około 10 000 euro; innymi słowy, na każdym egzemplarzu Tavascan sprzedanym w Europie straconych zostanie 10 000 euro ” – wyjaśnił Grifthfts cytowany przez hiszpański Elnacional.
Dobre wyniki ekonomiczne grupy, jakie odnotowała w pierwszym półroczu i historyczny rekord oraz dobra cena Tavascana nie pozostaną bez uszczerbku wobec +21,3 procent cła, jakiego żąda UE. Cena SUV-a musiałaby wzrosnąć o 10 000 euro przy cenie bez dopłat 50 000 euro. Chcąc utrzymać klientów jedynym rozwiązaniem, jakie pozostaje Grupie, jest utrzymanie ceny Tavascana. To oznacza poniesienie kosztów cła w rachunku zysków i strat.
Z jakimi dodatkowymi kosztami zmierzą się inne popularne marki europejskie?
Karne cła na samochody elektryczne z Chin miały chronić europejski przemysł. Tymczasem z pespektywą sporych wydatków zmierzy się także BMW, Volvo, czy Dacia.
W przypadku niemieckiej marki premium, cło +21,3 procent obejmie nie jeden, ale aż trzy modele. To SUV iX3, klasyczne Mini Coopery oraz Aceman. Monachijski producent zamierza powrócić z produkcją tych ostatnich do Europy. SUV iX3 doczeka się następcy w 2026 roku i zniknie z oferty.
Volvo należące do chińskiego Geely i elektryczna Dacia produkowana w Chinach także stają w obliczu ekstra wydatków na elektryfikację swojej oferty. Chiński gigant nie kryje rozczarowania perspektywą dopłaty kolejnych 19,9 procent do standardowego cła importowego UE wynoszącego 10 procent. Rumuńska marka należąca do Grupy Renault, której kompaktowego Springa objęto dodatkowymi opłatami celnymi w wysokości 21 procent, nie zamierza podnosić jego cen w najbliższym czasie.
Komisja Europejska, która poinformowała w piątek, że uzyskała wystarczające poparcie ze strony państw członkowskich UE, aby nałożyć cła sięgające 45% na chiński import pojazdów elektrycznych, zamierza kontynuować negocjacje z Pekinem. To jedyny optymistyczny akcent dla niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego, który i bez unijnych ceł nie jest w najlepszej kondycji.