Koniec sezonu 2017 był dla kibiców krakowianina istnym horrorem i emocjonalną huśtawką nastrojów. Kiedy wydawało się, że Kubica ma już zagwarantowane miejsce w bolidzie, do gry wkroczył Siergiej Sirotkin, a za nim… ogromne pieniądze. Sam Robert Kubica przyznał później, że jego angaż był pewny w 99%. Niestety wszyscy kibice polskiego kierowcy, oraz co najgorsze – on sam, musieli obejść się smakiem.
Kiedy Rosjanin, za którym stali potężni sponsorzy włączył się do batalii o fotel, Polakowi została rola kierowcy rezerwowego i rozwojowego. Kubica wykorzystał szansę najlepiej jak się dało, i już niebawem zobaczymy go za sterami jednego z bolidów Williamsa podczas testów na torze w Katalonii. Stamtąd już tylko „krok” do Australii, gdzie 17 marca na obiekcie Albert Park w Melbourne nasz rodak rozpocznie swój kolejny pełny sezon, po wieloletniej absencji na torach Formuły 1.
Paddy Lowe, Williams: Nie jest łatwo wybrać kierowców kierując się danymi. W przeszłości wiele wyborów nie było podyktowanych twardymi danymi, a jedynie opiniami szefów ekip. Przeprowadziliśmy skrupulatny proces wyboru, po którym wybraliśmy Siergieja. Uważam, że był to właściwy wybór, ale też sądzę, że Robert nie pokazał wtedy wszystkiego. Ja wiem na co go teraz naprawdę stać.
Jak wszyscy doskonale pamiętamy, Polak spędził sezon 2018 jako kierowca rozwojowy i testowy ekipy z Grove. Kubica otrzymał kilka szans jazdy bolidem podczas piątkowych treningów oraz testów.
Paddy Lowe, Williams: To było dla niego rozczarowujące, ale przez te 12 miesięcy poznaliśmy go lepiej i przekonaliśmy się o tym, co może wnieść oraz jaki reprezentować poziom. To ostatecznie pomogło nam w podjęciu decyzji, ale mimo to mieliśmy ograniczony zakres danych. Musieliśmy dokonać najlepszego wyboru na podstawie tego, co wiedzieliśmy i przekonamy się, jaki będzie efekt. Stoimy teraz murem za Georgem i Robertem. Zobaczymy, gdzie nas to zaprowadzi.