Brytyjczyk zastąpił w Mercedesie Lewisa Hamiltona i pewnie przewodził stawce. W drugiej części wyścigu jednak Mercedes popełnił ogromny błąd podczas pit stopów i Russell stracił swoją pozycję. Gdy wydawało się, że odrobi straty i powróci na fotel lidera, uszkodzeniu uległa opona.
– Szczerze mówiąc, nie potrafię tego opisać słowami. Wyskakiwanie z samochodu nie było przyjemne. Jechałem wyścig, w którym odebrano mi zwycięstwo i to dwa razy. Nie mogłem w to uwierzyć. Dałem z siebie wszystko. Zarządzałem wyścigiem od początku. Czułem się pewnie i komfortowo na pierwszych okrążeniach. Zyskałem przewagę nad Valtterim – mówił Russell.
Czytaj też: Russell zawstydził Bottasa! Perez wygrywa w Bahrajnie!
– Później pojawiło się zamieszanie w pit stopie, które sprawiło, że straciliśmy przewagę i musiałem wyprzedzać. Myślałem, że mogę dotrwać Sergio. Miałem lepsze opony i samochód był szybki. Jestem niesamowicie dumy z tego, co osiągnęliśmy i szczęśliwy, że miałem taką okazję – dodał.
Brytyjczyk zaznaczył też, że nie był bezbłędny w tym roku, więc nie może krytykować Mercedesa.
– Wyścigi to sport zespołowy. Wszyscy w nim uczestniczymy. Czasami kierowca coś zepsuje, jak ja raz, czy dwa razy w Williamsie, a czasami ludzie z drugiej strony. Uczymy się tych rzeczy. Zostałem bardzo późno wezwany, ponieważ samochód bezpieczeństwa najwyraźniej wyjechał kilka sekund przed moim wjazdem do alei serwisowej i pomyliliśmy opony – dodał.
– Chcę też powiedzieć, że Sergio wykonał świetną robotę. Jest wspaniałym kierowcą od bardzo dawna i zasługiwał na zwycięstwo. Może jednak nie tego dnia. Wydaje mi się, że powinniśmy wygrać, ale zasłużył na to. Tak naprawdę nigdy nie miał dobrego auta, ale w tym roku ma świetny wóz i cieszę się, że miał taką szansę – zakończył.
20 tysięcy kary dla Mercedesa
Zespół Mecedesa, który wypuścił z pit stopu George’a Russella z oponami Valtteriego Bottasa otrzymał 20 tysięcy euro kary, dzięki czemu Brytyjczyk zachował pierwsze punkty wywalczone w Formule 1.
– To był jeden kolosalny fu** up. Nie wolno mi tego mówić, ale tak było. Jedna z załóg nie została poinformowana. Mieliśmy awarię radia w garażu i gdy samochód pojawił się w boksach nie wiedzieli jakie opony założyć i postawili na złe. To przypadek – mówił Toto Wolff, szef zespołu.
– Musieliśmy znowu zjechać do boksów. Wyścig nie był jeszcze przegrany, ale potem przyszła jedna zła rzecz… Musieliśmy wykonać podwójny pit stop, ponieważ na torze był samochód bezpieczeństwa. Pracowaliśmy w trudnych warunkach i mogliśmy zostać na torze. Można kwestionować to zachowanie, ale myślę, że była to słuszna decyzja. Nie mogę jednak oglądać powtórek. Ogólnie wykonaliśmy dobra pracę. Zdarzają się awarie. To nie był błąd ludzki. Takie rzeczy się zdarzają i musimy wyciągnąć z tego wnioski – dodał.