Plany i marzenia
Łukasz Łuniewski: – Twoje doświadczenie z wielu serii wyścigowych jest już bardzo duże i obecnie startuejsz najmocniejszymi autami turystycznymi. Jaki jest więc Twój cel/marzenie?
Albert Legutko: – Moim celem na najbliższy czas jest ustabilizowanie i ciągłe wzmacnianie mojej pozycji na międzynarodowej scenie. Mam za sobą starty w TCR Germany oraz TCR Europe. Rozmawiamy z międzynarodowymi zespołami i pracujemy nad naszym rozwojem. Celem jest więc rywalizacja na najwyższym światowym poziomie. Przebyłem długą drogę, by się tu znaleźć poprzez starty w Kii Picanto w Polsce oraz w Clio Cup w Europie. Czuję się gotowy do rywalizacji z każdym.
ŁŁ: – Co planujesz w tym roku?
AL: – W tym roku będziemy kontynuować nasze starty w niemieckiej serii TCR. Jesteśmy w stałym kontakcie z promotorami innych serii. Już na początku roku otrzymałem też propozycję startów na europejskich rundach światowej serii TCR od promotora tej serii, lecz na przeszkodzie stoją finanse. Może dzięki tej rozmowie uda się znaleźć sponsorów (śmiech).
Walka z najlepszymi i ile kosztuje?
ŁŁ: – Niemiecka seria TCR jest uznawana za jedną z najsilniejszych. W zeszłym roku wywalczyłeś jedno podium i zostałeś sklasyfikowany na dziewiątym miejscu. Jaki masz wobec tego cel na ten rok?
AL: – W zeszłym roku mieliśmy dużo pecha, kulminacją była np. strata podium na Hockenheim lub opuszczenie jednego całego weekendu przez problemy techniczne. Miejsce w tabeli nie odzwierciedla w pełni naszego potencjału. Często byliśmy w stanie podjąć walkę z dużymi zespołami i kierowcami z doświadczeniem w światowych seriach wyścigowych, mimo faktu, że nie dysponujemy najnowszym modelem. Myślę, że mój potencjał najlepiej było widać w deszczowych wyścigach na Lausitzringu. Celem zawsze jest walka o zwycięstwo. Mam nadzieję, że w tym sezonie częściej uda się stawać na podium, dojeżdżać do mety i liczyć się w walce do samego końca.
ŁŁ: – Jak trudne jest znalezienie budżetu na kontynuowanie startów? Ile jest potrzebne, by wskoczyć na jeszcze wyższy poziom np. do europejskiej serii TCR?
AL:- Bardzo trudne. Jedziemy niestety bez znaczącego wsparcia sponsorów. Starty finansują głównie moi rodzice. Jedziemy na absolutnym minimum, auto obsługuje mój tata, czasem do pomocy przyjeżdżają kuzyni bądź wujek, albo ktoś ze znajomych. Minimum nie oznacza jednak, że oszczędzamy na bezpieczeństwie. Jechaliśmy tak już w Clio, a wtedy byliśmy w stanie wywalczyć wicemistrzostwo. TCR to inna liga, ale nasza „filozofia” sprawdza się. Pokazuję na co nas stać. Dajemy z siebie wszystko.
Wirtualny czy realny świat?
ŁŁ: – Jak się czujesz w simracingu? Jest coś czym możesz się pochwalić w wirtualnych zmaganiach? Może warto mocno tam rozbudować swoją karierę?
AL: – Może trudno w to uwierzyć po zeszłym roku gdy wszyscy siedzieliśmy w domach, ale nie rywalizowałem jeszcze w wirtualnych wyścigach. Korzystam z symulatora, który mam w domu. Miałem też w zeszłym roku propozycję startów w lidze organizowanej przez niemiecki ADAC, jednak dużo czasu zajmują mi studia oraz praca nad startami na prawdziwych torach, które są dla mnie priorytetem. Jeżdżę na symulatorze, kiedy mogę, ale nie mierzyłem się jeszcze z innymi w wirtualnych wyścigach.