Hyundai nie dał szans
Niezwykle trudne warunki, które panowały w miniony weekend na włoskiej wyspie, sprawiły, że tylko najwytrwalsi dotarli do mety bez problemów. Wystarczy wspomnieć, że z dobrym wynikiem w trakcie trwania rywalizacji pożegnał się m.in. wielokrotny mistrz świata Sebastien Ogier. Francuz do momentu wypadnięcia z trasy zaciekle rywalizował w kierowcami Hyundaia o triumf. Gdy odpadł z walki Thierry Neuville i Esapekka Lappi starali się kontrolować sytuację, ale w niezwykle wymagających warunkach było łatwo o błąd. Ostatecznie dowieźli jednak dublet!
– Bardzo się cieszę, że po tak pełnym wyzwań i niesamowitym weekendzie jestem na najwyższym stopniu podium. Przez cały czas musieliśmy zarządzać oponami, co było bardzo trudne dla naszych samochodów. Mieliśmy jednak dużą niezawodność i to się opłaciło – komentował Thierry Neuville, który pokonał Esapekkę Lappiego o ponad pół minuty.
– To bardzo ważny wynik dla zespołu. Naprawdę chcieliśmy jako zespół walczyć o zwycięstwo, więc dublet jest bardzo dobry – dodał Esapekka Lappi.
Pierwsze zwycięstwo
Dla koreańskiej marki to pierwsze zwycięstwo w tym sezonie i 26 w historii startów w mistrzostwach świata. Dodatkowo Hyundai świętuje 109 wizyt na podium oraz dziewiąty dublet. Ostatni raz taki rezultat Koreańczycy świętowali podczas zeszłorocznego Rajdu Japonii, gdzie Thierry Neuville pokonał Otta Tanaka.
Dla Thierry’ego Neuville’a jest to osiemnasty triumf w mistrzostwach świata i w klasyfikacji wszech czasów wskoczył do czołowej dziesiątki. Belg wyrównał osiągnięcie Otta Tanaka, Jari-Mattiego Latvali i Hannu Mikkoli. Pod względem liczby miejsc na podium Belg może pochwalić się wynikiem 59. Esapekka Lappi stanął na podium trzynasty raz i zrównał się z Krisem Meekem, Perem Eklundem i Jeanem-Pierrem Nicolasem.
– W tym sezonie konsekwentnie zdobywaliśmy miejsca na podium, ale jszcze nie wygraliśmy. Zrobiliśmy to w piękny sposób. Taki wynik w trudnych warunkach to zawsze praca zespołowa, ale nasi kierowcy zasługują na szczególne pochwały – komentował szef zespołu, Cyril Abiteboul.