Hybrydy płoną doszczętnie
Od sezon 2022 w rajdowych mistrzostwach świata walka na najwyższym poziomie odbywa się w autach z napędem hybrydowym. Sprawia to, że proces gaszenia pojazdu jest dużo bardziej skomplikowany i często kończy się to doszczętnym spłonięciem auta. Przekonał się o tym m.in. Dani Sordo, którego Hyundai zamienił się w pył na Rajdzie Japonii.
Hiszpan w pewnym momencie rywalizacji poczuł paliwo w swoim aucie. Na domiar złego doszło do pożaru akumulatora. Gdy kierowca zorientował się, że pojawił się ogień, zatrzymał się i próbował ugasić pożar z tyłu auta. Niestety ogień pochłonął całą konstrukcję.
– Jechałem dosłownie na pełnych obrotach, gdy wyjechałem z zakrętu i zobaczyłem płonący samochód. Na szczęście od razu zobaczyłem Daniego i Candido wychodzących z auta. Próbowaliśmy pomóc ugasić pożar, ale nie byliśmy w stanie. Daliśmy mu naszą gaśnicę. Ogień szybko jednak pochłonął tył auta, ponieważ jest z włókna węglowego, a nie ze stali. Na szczęście nie był to wypadek i nikt nie utknął w samochodzie. Nie poradziła sobie z tym nawet 200-litrowa cysterna – relacjonował wydarzenia z Japonii Gus Greensmith.
Szefowie zespołów mają sposób
Głos w sprawie zabrali szefowie zespołów M-Sportu i Toyoty: – Prawdopodobnie jest kilka rzeczy, które możemy poprawić. Kilka osób kontaktowało się ze mną w sprawie instalacji innych urządzeń gaśniczych. Wydaje mi się, że problemem było zapalenie się włókna węglowego. Gdyby Dani mógł to opanować, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej – mówił Richard Millener z M-Sportu dla DirtFisha.
– Jest kilka rzeczy, które są ogniskami zapalnymi. Niektóre z tworzyw płoną 55-100 lat, a butla gaśnicy ma tylko stłumić pożar, a nie ugasić go. Tłumienie oznacza ugaszenie na tyle, by można było bezpiecznie uciec przez ryzykowną sytuacją. Musimy się temu przyjrzeć. Myślę, że po prostu musimy być proaktywni i starać się zacieśnić współpracę, by było solidniej. Wykorzystujemy złą sytuację, by uczyć się, ale musimy mieć pewność, że w przyszłości będzie lepiej – dodał.
Latvala zgadza się z Millenerem
– Mówiłem to już kilka lat temu. Moim zdaniem w aucie powinny być dwie ręczne gaśnice. Jedna po stronie pilota, a druga po stronie kierowcy. Mielibyśmy dwie gaśnice, a następny samochód dowiózłby kolejne dwie. Nie wiem, czy ugasiłoby to pożar, ale z czterema gaśnicami można zrobić więcej niż z dwiema. Z mojego doświadczenia wynika, że praca dwóch osób jest lepsza, ponieważ mogą spróbować ugasić pożar – komentował Latvala.