Drawski Dzień Niepodległości
Krzysztof Hołowczyc i Łukasz Kurzeja przystąpili do walki w ostatniej rundzie mistrzostw Polski samochodów terenowych: Drawskim Dniu Niepodległości. Biorąc pod uwagę sportowe ambicje załogi cel mógł być tylko jeden: zwycięstwo, którym przypieczętują tytuły mistrzowskie. Na poligonie w Drawsku Pomorskim duet, który przesiadł się do BMW X3 CC czuł się jak ryba w wodzie i perfekcyjnie rozpoczął batalię. Dwa oesowe triumfy pozwoliły pewnie zasiąść w fotelach liderów klasyfikacji generalnej.
Niestety na finałowej próbie rywalizacji zdobywców pucharu Europy dopadł pech. W BMW awarii uległo zawieszenie i załoga musiała pogodzić się z drugim miejscem. Mimo strat do najlepszych stracili jedynie dwadzieścia jeden sekund. Drugie miejsce pozwoliło jednak na świętowanie tytułów mistrzów Polski.
Meta mimo awarii
– Na ostatnim odcinku specjalnym mieliśmy problemy z prawym przednim kołem. Zaczęło coraz gorzej pracować, a finalnie coś się urwało. Musieliśmy bardzo zwolnić, żeby w ogóle dojechać do mety. Trudno powiedzieć co się dokładnie stało, ważne jednak że jesteśmy na mecie, a zdobyte punkty pozwoliły nam zdobyć tytuł mistrzów Polski w tym roku. Cieszę się również z postawy Michała i Julity. Pojechali świetny rajd, a na koniec sezonu znaleźli się na trzecim miejscu w mistrzostwach Polski. To duże wydarzenie dla naszego zespołu. Rajd był świetny. Walczyliśmy na bardzo szybkich odcinkach specjalnych w niesamowitej atmosferze. To dla nas w ogóle bardzo udany rok. Zdobyliśmy tytuł mistrzów Polski, zdobyliśmy także Puchar Europy i trzecie miejsce w Pucharze Świata. Najbardziej jednak cieszy mnie tempo, które mamy wspólnie z Łukaszem. Wygrywamy ze światową czołówką, a to bardzo cieszy – mówił Krzysztof Hołowczyc.
Z końcowego triumfu ostatecznie cieszyli się Michał i Julita Małuszyńscy, którzy korzystali z Mini John Cooper Works Rally. Zwycięstwo pozwoliło im wywalczyć trzecie miejsce w klasyfikacji sezonu.
– Startowaliśmy nowym samochodem i mieliśmy naprawdę dużą frajdę z rywalizacji. Auto jest dużo szybsze, ma zdecydowanie lepsze zawieszenie i bardziej słuchało mnie podczas tych dwóch dni rywalizacji. Trzeci przejazd odcinka specjalnego był bardzo ciężki i dziurawy. Nasza przewaga nad Miroslavem Zapletalem wynosiła 50 sekund i stwierdziliśmy, że nie ma co jej powiększać, a lepiej będzie nawet stracić kilka sekund ale znaleźć się na mecie tego trudnego rajdu. Cel zrealizowaliśmy, choć pierwsze miejsce to trochę prezent, bo samochód Krzysztof Hołowczyca uległ awarii tuż przed metą finałowej próby. Cieszymy się, ze udało mu się ukończyć rajd i oboje jesteśmy na podium. Bardzo cieszymy się z naszego zwycięstwa – komentował Michał Małuszyński.