Pierwsza z sześciu rund za nami
W tym sezonie organizatorzy zaplanowali sześć rund driftingowych mistrzostw Polski. Pierwsza odbyła się na początku kwietnia na Autodromie Słomczyn. Kuba Przygoński wywalczył na nim trzeciej miejsce, ale zarówno przejazdy kwalifikacyjne, jak i faza pucharowa pokazała, że zalicza się do ścisłej czołówki. Jedynie niewielki błąd pozbawił go szans na walkę w wielkim finale.
– Sezon rozpoczęty! Pierwsza runda Driftingowych Mistrzostw Polski za nami i to z dobrym wynikiem, bo stanąłem na podium zajmując trzecie miejsce. Przede wszystkim pogoda była dla nas dużym wyzwaniem, ponieważ było zimno, a treningi i kwalifikacje odbywały się praktycznie w deszczu. Drugiego dnia wyszło już słońce, ale nadal było zimno. Cieszę się, że mimo tej aury kibice dopisali i mocno nas dopingowali – mówił Kuba Przygoński.
– To były interesujące zawody. Pojawiło się kilka nowych aut i rozwiązań. Zawodnicy mocno przetrenowali zimę i są w formie. Jestem zadowolony z mojego występu. Walczyłem w każdym przejeździe. Auto jest mocno poobijane, ponieważ każda jazda była agresywna, ale jestem zadowolony. W walce o finał pojechałem nieco za szybko, dotknąłem auta Łukasza i sędziowie uznali, że był to zbyt mocny atak. Przegrałem w ten sposób awans do finału A. Jestem jednak zadowolony z trzeciego miejsca. To był ciężki weekend dla zespołu, ale poszło dobrze – dodał.
Co nas czeka dalej?
Kolejną areną rywalizacji najlepszych drifterów w Polsce będą Kielce. Tor w stolicy województwa świętokrzyskiego będzie gościł czołówkę w połowie czerwca. Równo miesiąc później stawka zawita do Warszawy. Areną zmagań będzie lotnisko Bemowo.
Zawodnicy nie będą mogli mówić o wakacjach. Dwa tygodnie później, na koniec miesiąca ponownie zawitają w Słomczynie. Pod koniec sierpnia zaplanowano zagraniczną rundę. Rywalizacja ma odbyć się na Węgrzech na Mariapocs Raboscring. Finał sezonu zaplanowano we wrześniu, ale jeszcze nie podano organizatora i miejsca finałowej batalii. Wiadomo jedynie, że będzie to runda górska.