Drugi wyścig Lamborghini Super Trofeo na torze w Jerez de la Frontera rozpoczął się o godzinie 17:00. Ze znakomitego 3. pola startowego do rywalizacji przystępował Karol Basz. Polak doskonale wystartował i już w pierwszym zakręcie znajdował się na 2. miejscu.
Liderem wyścigu był Loris Spinelli, który wystartował do rywalizacji z pole position. Basz próbował go gonić, natomiast Spinelli jechał niczym w transie i stopniowo odskakiwał. Warto dodać, że w wyścigu wtedy udziału nie brali już zwycięzcy pierwszej rywalizacji – samochód Frederika Schandorffa i Jonathana Cecotto odmówił posłuszeństwa i został w pit lane.
Po 25 minutach, czyli w połowie wyścigu, Basz zjechał do alei serwisowej na zmianę kierowcy. Wtedy w zielonym Lamborghini Huracanie Evo pojawił się Andrzej Lewandowski, który wyjechał z boksów na 3. miejscu.
Kiedy wszyscy zaliczyli już zmiany, Lewandowski zdecydowanie zaczął naciskać liderującego w wyścigu Gerarda van der Horsta. 11 minut przed metą Polak doścignął swojego rywala, ale tuż za plecami miał już Brytyjczyka, Jacka Bartholomew.
Rywalizacja pomiędzy polskim kierowcą włoskiego zespołu Imperiale Racing a Brytyjczykiem z Bonaldi Motorsport była niezwykle zacięta. Bartholomew długo siedział na ogonie Lewandowskiego. Niestety, na przedostatnim okrążeniu wyścigu w niespodziewanych okolicznościach samochód polskiej załogi wyleciał z toru w pułapkę żwirową.
Sytuacja była bardzo nietypowa i nie wynikała z błędu kierowcy. W dziwny sposób na hamowaniu do zakrętu tył Lamborghini nagle zaczął uciekać i w tym momencie Lewandowski był już pasażerem. Wielka szkoda, bo mogliśmy mieć piękne, wielkie polskie zwycięstwo. Ale to nie koniec weekendu. Już jutro rozpocznie się najważniejsza część światowych finałów. Tam Polacy zmierza się w swojej klasie z najlepszymi kierowcami na świecie.