Benzyna i diesel jeszcze droższe?
W minionym tygodniu benzyna kosztowała średnio 6,54 zł zaś diesel 6,34 zł. Jeśli ktoś z was uważa, że to drogo – a uważają tak raczej wszyscy trzeźwo myślący ludzie – to musicie przygotować się na kolejny cios. W kolejnych dniach może być jeszcze drożej. Przynajmniej na to wskazuje to, co działo się w ostatnich tygodniach w polskich rafineriach – na to wskazuje logika i matematyka. Z akurat z tą dziedziną nauki nie ma co się spierać, jeśli chodzi o pieniądze. Ile będzie kosztowało paliwo?
1 sierpnia benzyna w polskich rafineriach kosztowała średnio 5381 zł – podaje „e-petrol”. To dosyć sporo biorąc pod uwagę fakt, że 12 lipca kosztowała 5098 zł. Każdy bez większego problemu policzy szybko, że to różnica na poziomie 283 zł na metrze sześciennym. A to może oznaczać różnicę w cenie litra paliwa nawet na poziomie 28 groszy. Ile zatem kosztowało paliwo tego 12 lipca? Cena wynosiła wtedy średnio 6,51 zł. Co więc to oznacza? Mniej więcej tyle, że kiedy ta cała fala podwyżek dojdzie do stacji, cena może wynosić nawet 6,79 zł!
A co z dieslem? Od 12 lipca kosztował w rafineriach 5032 zł, zaś dzisiaj kosztuje 5245 zł. Zatem tutaj różnica jest nieco mniejsza, chociaż wciąż wynosi 213 zł. Jeśli zatem olej napędowy 12 lipca kosztował średnio 6,26 zł, to w kolejnych dniach jego ceny mogą sięgnąć 6,47 zł. I co? Przed chwilą napisałem, że za benzyną za 6,54 zł i dieslem za 6,34 zł wkrótce możemy zatęsknić. Nawet z wakacyjnymi promocjami, które oferują kolejne stacje paliw… i tak będzie drożej, niż przed wakacjami bez promocji. Przypominam, że był już moment, w którym cena diesla dochodziła do 6 zł.
Nie wygląda to dobrze…
No nie – niestety nie wygląda to dobrze. Nie ma co się oszukiwać i nie ma co malować trawy na zielono. Jest po prostu drogo. Niech o tym, jaki to jest pułap cenowy, poświadczy… historia. Przed momentem napisałem, że diesel zbliżał się do granicy 6 zł. I w tamtym momencie uważaliśmy, że coś zmienia się na lepsze. Że to jest mały powiew świeżości, czy normalności. Wszyscy cenę na poziomie 6 zł za litr wzięlibyśmy z pocałowaniem ręki. To aktualnie jest dla nas granica. Granica „taniości” i powrotu do normalności.
Przypominam, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu bariera 6 zł była traktowana jako coś absolutnie nieprzekraczalnego. Cokolwiek by się nie działo, paliwo nie mogło kosztować 6 zł. A jeśli kosztowało już te 5,90 zł i bariera była coraz bliżej, wszyscy łapaliśmy się za głowy. Zastanawialiśmy się, jak to jest możliwe? Jak to jest możliwe, że to paliwo może być takie drogie! A teraz? Kto teraz by nie chciał, żeby to paliwo znowu kosztowało 5,90 zł. My zamiast zbliżać się do 6 zł, to z każdym tygodniem raczej zbliżamy się do poziomu 7 zł…
Kiedy wróci normalność?
No właśnie – bo my wszyscy zakładamy, że ta normalność kiedyś wróci. Że to jest tylko takie czasowe, chwilowe zawirowanie. Natomiast to czasowe, chwilowe zawirowanie trwa już ponad 17 miesięcy. Ba – nic nie wskazuje na to, aby to zawirowanie miało się szybko zakończyć. Nie ma sensu przytaczać tutaj danych dotyczących ropy naftowej, albo kursu dolara. Te wartości wróciły do tego, co było przed wojną. Ale ceny paliw nie wracają. Ba – przecież z każdym tygodniem na stacjach od pewnego momentu jest tylko drożej.
Źródło danych: „e-petrol.pl”