Wieść o wypadku obiegła Polskę we wtorek, 22 grudnia. Okazało się, że Michał Żewłakow spowodował wypadek pod wpływem alkoholu. Doszło do niego w Warszawie, w nocy. BMW wjechało w stojący na czerwonym świetle autobus. Badanie wykazało 1,6 promila w organizmie byłego piłkarza chociażby Anderlechtu, Olympiakosu, czy Legii Warszawa.
Po tym, jak wieść obiegła cały kraj, wielu dziennikarzy próbowało skontaktować się z byłym reprezentantem kraju. Ten za każdym razem odmawiał komentarza. Ba, telefony najwyraźniej zaczęły go irytować, bo napisał na swoich mediach społecznościowych, że nie ma zamiaru komentować w żaden sposób tego, o czym rozpisują się media. Opatrzył to serią wykrzykników, dając poniekąd upust emocjom i swoim mniemaniu zamykając temat.
Kiedyś po internecie krążył taki, klasyk: Je*łem to je*łem, na ch*j drążyć temat. Ale niestety, świat nie do końca tak działa. I w przypadku osoby publicznej, w przypadku byłego reprezentanta Polski nikt nie mógł oczekiwać, że ktoś tam napisze jeden artykuł i temat po prostu sam się skończy. To wręcz naturalne, że w takiej sytuacji z wielu stron wylał się hejt i publiczny lincz.
Żewłakow przeprosił się z PR-em
Oczywiście po chwili zadziałał PR. Ktoś podpowiedział panu Żewłakowowi, że w taki sposób tylko pogarsza swoją już nienajlepszą sytuację. Próba jakiegokolwiek uratowania wizerunku nastąpiła przez ładne, oficjalne oświadczenie z przeprosinami. Zostało ono skonstruowane w dobry sposób, wskazywało na posypanie głowy popiołem.
Żewłakow w oświadczeniu do wszystkiego się przyznał. Przeprosił, poprosił o wybaczenie. Zaznaczył, że w tej sytuacji nie ma dla niego absolutnie żadnego usprawiedliwienia. Że jego czyny były przejawem braku odpowiedzialności i wyobraźni. I samo oświadczenie zostało bardzo dobrze odebrane, było potrzebne. Chociaż mamy takie wrażenie, że po części wymusił je PR, bo sam piłkarz przecież wcześniej nie miał zamiaru komentować całej sprawy.
Jednostka, czy złożony problem?
Absolutnie nie mamy zamiaru przyłączać się do tej fali hejtu, gdyż nie ma to najmniejszego sensu. Były reprezentant Polski już zapłacił i jeszcze będzie płacił karę za swoje zachowanie. Bo temat będą grillowały media, będą rozmowy, telefony, a to prowadzi pewnie… zwyczajnie do wstydu. Ale trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów.
Nie ma sensu hejtować, bo przecież piłkarz to też człowiek, też ma słabości. A w naszym społeczeństwie takie wypadki zdarzają się każdego dnia. Każdego dnia zatrzymuje się pijanych kierowców. Nie zrozumcie mnie źle, nie ma na to przyzwolenia! Nie przechodzimy z tym do porządku dziennego. Tylko zamiast bezsensownego hejtu i obrażania może pora zastanowić się dlaczego ludzie wciąż wsiadają za kółko po alkoholu?
To problem. To problem złożony, na który nie ma jednego, oczywistego rozwiązania. Wyższe kary? Mogą pomóc, ale nie muszą. Być może montowanie specjalnych alkomatów w samochodach, gdzie stan trzeźwości będzie przepustką do odpalenia samochodu, bądź do jego zablokowania? Mądrzejsi od nas muszą to przemyśleć i wprowadzić jakieś rozwiązania. Bo to jest rzeczywisty problem – pijani kierowcy. A nie silniki diesla i nowe normy emisji spalin. Czas na realne działania…