Mandat w wysokości 5000 zł za drift na rondzie…
Drift to zgodnie z definicją „technika jazdy samochodem w kontrolowanym poślizgu świadomie zainicjowanym przez kierowcę”. Oczywiście istnieje też dyscyplina sportu o takiej samej nazwie i polegająca na tym samym. Naturalnie „latanie bokiem” na rondzie nie ma nic wspólnego ze sportem, ani z żadnymi zawodami. Jest to natomiast sposób poruszania się, który można nazwać właśnie driftem. Czy udanym, czy nie – nie mnie oceniać. Z całą pewnością są więksi eksperci w ocenie…
Czy kierowca zrobił tutaj coś złego? Zgodnie z przepisami ruchu drogowego tak. Nie zachował się tak, jak powinien. Swoim zachowaniem dopuściło możliwość tego, aby go ukarać. Zresztą – kierowca nie został przyłapany na gorącym uczynku. Natomiast ktoś – nie myśląc zbyt długo – wrzucił filmik do internetu. Trafiła na niego policja, co doprowadziło do ukarania kierowcy. Został on ukarany mandatem w wysokości… 5000 zł. Głupia sprawa, prawda? Pewnie nikt nie myślał o konsekwencjach.
Jak już wspominałem, zawsze mam problem z tego typu sytuacjami. Takie ślizganie się po rondzie to oczywiście coś zupełnie innego, niż jazda z ogromną prędkością po mieście. W przypadku takiej pirackiej jazdy zagrożenie jest ogromne. Nie tylko dla kierowcy, ale i dla wszystkich dookoła. Natomiast czy takim samym zagrożeniem jest takie ślizganie? Próba swoich driftowych umiejętności? No cóż – mam co do tego mieszane odczucia. Moim zdaniem niezupełnie. Ale po kolei…
Zasłużył na taką karę?
Oczywiście w żadnym wypadku nie pochwalam takiego zachowania. Z całą pewnością są lepsze miejsca do tego, aby „polatać bokiem”. Można to robić w bezpiecznych warunkach w kontrolowany sposób. W miejscach, gdzie nikt nagle nie wybiegnie nam na drogę. Gdzie wszystko będzie pod kontrolą odpowiednich osób i służb. Natomiast niektórzy mają to gdzieś i wolą to robić na drodze publicznej. Nie jest to najlepsze rozwiązanie i nikt nie powinien się dziwić, jeśli dostanie za to mandat.
Natomiast koniec końców, jak duże jest to zagrożenie? Przy takim drifcie na rondzie prędkość jest raczej niewielka. Po prostu – nie ma gdzie jej zbudować. To niewykonalne. Co może się wydarzyć? Oczywiście – zawsze coś może pójść nie tak. Kierowca może stracić kontrolę nad samochodem. Może wypaść z drogi. Co będzie poza drogą? Co jeśli będzie tam chodnik, a po chodniku ktoś będzie szedł? Trzeba brać pod uwagę takie kwestie. Chociaż często jedynym, co może ucierpieć w takiej sytuacji, jest duma kierowca i zderzak jego 20-letniego BMW. Okej – to stereotyp, ale nie mogłem się powstrzymać.
No to zasłużył, czy nie?
Nie wiem. Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Jeśli ktoś z was czuje taką potrzebę, to może sam ocenić taką sytuację. Z jednej strony rozumiem, że takie zachowanie może być niebezpieczne. Rozumiem, że może przynieść fatalne konsekwencje. Z drugiej jednak uważam, że to coś zupełnie innego, niż piracka jazda po mieście. Nie podejmuję się tutaj jednoznacznej oceny. Jak pisałem wcześniej – mam co do tego mieszane odczucia. Mandat? Owszem. Ale czy taki na 5000 zł? Nie jestem co do tego przekonany… chociaż oczywiście policja miała pewne prawo do tego, aby kierowcę ukarać. Nie ma tu o czym dyskutować.