Nadal inną strategię od wszystkich ma Porsche. Podczas kiedy kolejni producenci wynoszą się do Chin, oni zostają w Niemczech. Przecież to właśnie z państwa środka do Europy przyjeżdżają już m.in. Tesla Model 3, czy BMW iX3. Jak podaje „WP”, nie w Monachium, a właśnie w chińskim Tiexi BMW ma największą fabrykę i centrum rozwojowe… to znak czasów.
KIEROWCO! ODBIERZ BON NA 120 PLN DO WYDANIA NA STACJACH BENZYNOWYCH
Ale dalej, mówiliśmy o BMW, a to samo robi Daimler. Zamrożono rozwój fabryk w Niemczech, a rozwijane są te inne, głównie w Chinach. Według badań, średnio 30% sprzedaży niemieckich producentów to wyłącznie rynek chiński. Ba – w przypadku Volkswagena jest to nawet 40% całej produkcji.
Można powiedzieć, że prawie wszyscy europejscy producenci są teraz uzależnieni od Chin. Bo tam rynek działa, odbudował się po pandemii i mówiąc wprost – przynosi pieniądze. W Niemczech pojawiły się głosy, że to właśnie chiński popyt uratował ich gospodarkę w dobie pandemii. Dlaczego Porsche nie rozwija się w Chinach?
Logiczne, czy nie?
Może się to wydawać dziwne. Niemiecka marka cieszy się ogromnym zainteresowaniem w Chinach, zainteresowaniem, z którym wręcz nie mogą sobie poradzić. Budowa fabryki w Azji byłaby więc logiczna… czy też nie? Szef Porsche twierdzi, że Chińczycy kochają ich auta właśnie za to, że są opracowane i zbudowane w Niemczech.
I to ma sens… bo Chińczycy uwielbiają takie dobra luksusowe. Louis Vuitton, Gucci, Porsche… chodzi o kraj pochodzenia. O jakość, o metkę. I chyba rzeczywiście – skoro strategia robienia aut w państwie środka może się sprawdzać w przypadku jakichś zwykłych modeli Volkswagena, czy Volvo, to raczej nie sprawdzi się z Porsche.
Dlatego niemiecki producent inwestuje w Europie. Niedawno tylko na samą fabrykę w Zuffenhausen przeznaczono 6 miliardów euro. Nieco inaczej jest tylko z Cayenne – natomiast flagowy SUV też będzie nadal produkowany w Europie i też z „prestiżową metką” – Włochy oraz Wielka Brytania. Ma to sens…