173 – dokładnie tyle dni dzieli kończący Rajd Meksyku OS21 Rock & Rally León od OS1 Tartu vald, który otworzy Rajd Estonii. To najdłuższa przerwa w historii Rajdowych Mistrzostw Świata. Jeszcze nigdy dwóch rajdów nie dzieliła taka różnica czasowa. Zresztą pod względem statystyk ten sezon jest wyjątkowy.
Zacznijmy od pozytywnej statystyki, bo takowa też istnieje. Rajd Estonii jest jubileuszową, 600. imprezą w historii WRC, a Estonia jest 33. krajem organizatorem rajdu tej rangi. Jeśli chodzi jakiekolwiek pozytywy, to by było niestety na tyle. Rok 2020 będzie… jest wyjątkowy. Ale wyjątkowy pod negatywnym względem.
Statystyki mówią jasno, sezon 2020 jest wyjątkowy. Niestety
Do tej pory w historii WRC odwoływano zaledwie 9 rajdów, w tym trzy z rzędu w 1974, kiedy to panował kryzys olejowy. A więc 9 odwołanych rajdów do 2019 roku. Sam 2020? Odwołano już 8 rajdów, z czego 7 z powodu koronawirusa. Sezon 2020 będzie też najkrótszym pod względem liczby imprez. Do tej pory najkrótsze kalendarze mieliśmy w 1974 i 1995 roku z 8 rajdami. W tym roku w najlepszym przypadku tych rajdów będzie tylko 7.
Ale 2020 to jeszcze inne przykre statystyki. Przed tym rokiem najkrótszym rajdem w historii był Rajd Wielkiej Brytanii 2008, gdzie zawodnicy walczyli na dystansie 282 kilometrów. 2020? Zaczęło się fatalnie, bo w Szwecji odwołano połowę oesów i zostało z tego tylko 169 kilometrów. Estonia będzie druga w tej statystyce, bo w dwa dni skondensowano 232 kilometry oesowe.
Cały ten sezon jest jakiś… dziwny. Tak naprawdę tylko w Monte Carlo było ciekawie. Było tak, jak zawsze, tak jak powinno być. W Szwecji nie było śniegu, więc odwołano połowę oesów, a na drugiej połowie zawodnicy jeździli na kolcach po szutrze. W Meksyku też było pół na pół, bo organizator odwołał całą niedzielę, aby zawodnicy wcześniej wrócili do domu. Zresztą, nie mieliśmy wtedy najlepszych nastrojów po słabym weekendzie Lotos Rally Team, a sam zespół cudem dostał się do Polski, stojąc kilkadziesiąt godzin na granicy kraju, z koniecznością odbębnienia dwutygodniowej kwarantanny.
Koronawirus zaburzył wszystkim rytm. Strategię wrzucił do kosza
Wtedy wirusowe szaleństwo tak naprawdę się zaczynało. Jedni mówili, że w tym sezonie nie będzie już żadnego rajdu. Drudzy twierdzili, że to szybko minie, że pojedziemy w czerwcu, albo maksymalnie lipcu. I jedni i drudzy nie mieli racji. Dostajemy Rajd Estonii we wrześniu, chociaż… nadal nie wygląda to tak, jak powinno. Do Estonii wjazdu nie mają przedstawiciele kilku krajów, są ograniczenia względem kibiców, a rajd będzie trwał tylko dwa dni. Nie do tego jesteśmy przyzwyczajeni… to nie tak miało być.
Nagle wszystko się zmieniło. Przystępując do Rajdu Meksyku zawodnicy mieli swoje strategie na ten sezon. Nikt nie starał się robić niczego na siłę, bo i po co, skoro łącznie z Meksykiem do końcu sezonu pozostawało 11 rajdów. Można rozłożyć siły, spokojnie odrabiać stratę, bądź budować przewagę. I nagle to wszystko zniszczono. Nagle zawodnicy jadą do Estonii i wiedzą, że – w najlepszym przypadku – do końca sezonu zostały cztery rajdy.
Skomplikowana sytuacja Kajetanowicza?
Zresztą, pod tym względem skomplikowana jest też sytuacja w kategoriach towarzyszących, np. w WRC 3, które nas interesuje najbardziej. Regulamin mówi o tym, że każdy zawodnik może sobie wybrać siedem rajdów, w których będzie punktował. Dlatego np. Kajetan Kajetanowicz nie pojawił się ani w Monte Carlo, ani Szwecji, a swój sezon zaczął dopiero w Meksyku. Był w Meksyku, więc pojawiłby się też w Argentynie, później zaliczyłby pewnie Sardynię, Turcję, Niemcy, Wielką Brytanię i jakiś rajd gdzieś pośrodku. Bo taka była strategia, taki pewnie był plan na ten sezon.
Kajto pojawił się w Meksyku, tam walkę o dobry wynik uniemożliwiły problemy techniczne i nagle wznawiamy sezon ze stratą punktową, a do końca pozostały – znów powtórzymy, w najlepszym wypadku – cztery rajdy. W ten sposób każdy, kto myśli o jakimkolwiek dobrym wyniku, musi pojawić się na wszystkich tych rajdach.
Plus jest taki, że żaden z zawodników WRC 3 nie punktował do tej pory w więcej, niż jednym rajdzie. W dwóch startował np. Oliver Solberg, ale on w Szwecji był dopiero piąty, a w Meksyku nie dojechał do mety. Jeśli któryś z zawodników z czołówki zdecydowałby się na start w pierwszych trzech rajdach sezonu i tam dobrze punktował, prawdopodobnie byłoby już pozamiatane. W przeciwnym wypadku no cóż – wciąż mamy nadzieję na pościg polskiej załogi.
Na co możemy liczyć w Estonii?
W Estonii w WRC 3 pojedzie 22 kierowców. Patrząc optymistycznie, Kajetanowicz powinien się znaleźć na podium. Obiektywnie – pierwsza piątka to absolutne minimum patrząc na obsadę rajdu. Kajto zna ten rajd, startował tam, stawał na podium, zna charakterystykę tych oesów, miał dobre testy. Główni rywale? Jari Huttunen, Eerik Pietarinen i Oliver Solberg. Teoretycznie z każdym z nich Kajto może przegrać, ale też z każdym może wygrać.
Oczywiście, będą też Marquito Bulacia, Nicolas Ciamin, Emilio Fernandez, czy Yohan Rossel itd. Oni wszyscy aktualnie są na wyższej pozycji w punktacji WRC 3, natomiast jeśli Kajetanowicz i Szczepaniak chcą walczyć o najwyższe pozycje na koniec sezonu, nie ma mowy o porażce z tymi kierowcami.
A co potem?
Wielki plus jest taki, że znamy już listę zgłoszeń do Rajdu Turcji. Tam w WRC 3 Kajetanowicz będzie miał 11 rywali. Nie są to ani Huttunen, ani Solberg. Są to przede wszystkim Bulacia i Fernandez. Kajto powinien wygrać ten rajd, powtórzyć sukces z ubiegłego roku i nagle wszystko może wyglądać dla nas bardzo pozytywnie.
Podstawą jest dobry wynik w Estonii i potencjalne zwycięstwo w Turcji. Jeśli to się uda, Kajto może być nawet na prowadzeniu w WRC 3 przed dwoma ostatnimi rajdami. Nawet jeśli nie będzie na prowadzeniu, to powinien być bardzo wysoko, w zasięgu kilku punktów od lidera. Wtedy na horyzoncie pozostaną Sardynia – którą Kajto zna i lubi oraz Ypres. Naturalnie nie popadamy w hurraoptymizm. Rajdy są piękne i mogą się potoczyć na 150 różnych scenariuszy. Trzymajmy kciuki, nic straconego.