Grand Prix Japonii na torze Suzuka było 18. rundą tegorocznego sezonu Formuły 1. Przystępując do wyścigu jedno było pewne – jeśli Verstappen pokona Leclerca, będzie mistrzem. Sprawa nieco skomplikowała się już po starcie. Przed startem do wyścigu nad Suzuką padał ulewny deszcz. W wielu miejscach stała woda. Na pierwszym okrążeniu zapanował absolutny chaos. Z toru wypadali Sebastian Vettel, Carlos Sainz i Alex Albon.
To skutkowało natychmiastowym wywieszeniem czerwonej flagi. Zawodnicy długo czekali na restart wyścigu… ale w końcu się doczekali. Od tego momentu Verstappen był tak naprawdę bezbłędny. Nawet przez moment kwestia jego zwycięstwa nie zawisła na włosku. Holender kontrolował tempo i wygrał. Na drugim miejscu do mety dojechał Leclerc… chociaż on dostał ostatecznie 5 sekund kary i spadł za Sergio Pereza. A to oznacza kolejny dublet Red Bull Racing.
Kontrowersje?
W tym momencie rozpoczęły się kontrowersje. No bo przecież wyścig był zdecydowanie skrócony. Zawodnicy przez bardzo długi czas czekali na poprawę warunków. Max Verstappen nie był nawet blisko przejechania 75% dystansu wyścigu… natomiast nieoczekiwanie FIA zdecydowała się na to, aby za wyścig przyznać pełny wymiar punktów. Wobec tego – Holender już w niedzielę został po raz drugi mistrzem świata.
Odpowiednio na 15. oraz 16. pozycji wyścig ukończyli kierowcy Alfa Romeo F1 Team ORLEN. Co prawda oczko wyżej do mety dojechał Valtteri Bottas, natomiast koniec końców uwaga komentatorów bardziej skupiła się na Guanyu Zhou, który… wykręcił najlepsze okrążenie tego wyścigu!
Teraz pora na przenosiny do Ameryki Północnej. Już 23 października zawodnicy zmierzą się w Grand Prix USA na torze Circiut of The Americas w Teksasie.