Od samego początku odcinkowy pomiar prędkości w naszym kraju zbiera potężne żniwa. Gdziekolwiek się nie pojawi, tam natychmiast, dziennie łapane są dziesiątki, albo nawet i setki kierowców. Niektórzy nie są w stanie jechać przez dłużej, niż parę kilometrów, zgodnie z przepisami. Polacy we krwi mają przekraczanie dopuszczalnej prędkości. To, co jest na znakach, wręcz nas uwiera – nie chcemy za wszelką cenę tak jechać.
Bodaj największym hitem w naszym kraju był pomiar ustawiony na budowanej autostradzie A1. To był absolutny strzał w dziesiątkę. Ludzie byli przyzwyczajeni, że można jechać tam więcej, niż pokazują znaki. Co z tego, że to teren budowy. Ja sam jeździłem tam szybciej – nie będę w ogóle wam tego ukrywał. Natomiast w momencie postawienia tam odcinkowego pomiaru prędkości wszystko się zmieniło. Zdecydowana większość jechała poniżej ograniczenia, a i tak dziennie setki kierowców przekraczały średnią prędkość.
Przypominamy – odcinkowy pomiar prędkości mierzy średnią prędkość na danym odcinku. Jeżeli ograniczenie wynosi przykładowo 70 km/h i odcinek objęty pomiarem to 30 km, to na całej długości musimy uzyskać średnią prędkość maksymalnie 70 km/h. Najlepiej mieć na taką okazję jakąś aplikację liczącą właśnie średnią prędkość, albo taką funkcję w nawigacji. Jeśli nie, ustawiamy sobie tempomat na 1, czy 2 km/h mniej od ograniczenia i jedziemy spokojnie, nie przejmując się pomiarem.
Nowy odcinkowy pomiar prędkości
Teraz pora na pomiar na ekspresowej S8. Na stronie „Autokult” czytamy, że odcinki będą działać w dwóch lokalizacjach – między węzłami Konotopa i Bemowo oraz Łabiszyńska i Marki. W obu przypadkach kierowcy nie będą mogli przekraczać dopuszczalnej prędkości 120 km/h. Pod względem bezpieczeństwa i „porządku” na tych odcinkach to bardzo dobra decyzja. Pomiar jest naprawdę skuteczną bronią.
Czy kierowcy mają prawo się na to wściekać? Niekoniecznie. Przecież nadal mówimy tu po prostu o jeździe zgodnej z przepisami. To nie jest tak, że nagle ktoś każe nam całkowicie zmieniać swoje przyzwyczajenia. Albo wymaga tego, żebyśmy jechali dwa razy wolniej, niż sugeruje nam to ograniczenie prędkości. W całej tej sprawie chodzi wyłącznie o to, żeby ludzie jechali zgodnie z przepisami na odcinku, na którym tego dotychczas nie robili. Ja osobiście nie mam nic przeciwko odcinkowym pomiarom prędkości. Oczywiście o ile są odpowiednio oznakowane.