Na pierwszy rzut oka wszystko jest OK. Unia Europejska chce zmienić system winietowy. Kierowcy od teraz mieliby płacić nie czasowo, a za przejechaną odległość. Oczywiście ktoś od razu próbuje nam wmówić, że to dla naszego dobra i wyjdziemy na tym lepiej. Przykład, że nie kupujemy winiety na dzień, czy tydzień, tylko płacimy za liczbę kilometrów, którą faktycznie przejechaliśmy.
Ustalmy sobie jedno – skoro ktoś wpadł na taką zmianę, to znaczy, że zauważył w tym jakiś biznes. Jeśli komuś się wydaje, że zmiana systemu będzie lepsza dla kierowców, to zastanówcie się jeszcze raz. Na pewno nie będzie tak, że w cudowny sposób nagle będziemy płacili za jazdę autostradami mniej.
Oczywiście już do wszystkiego podpięto rzekomą walkę o środowisko. Już w komunikatach przewijają się określenia „emisja CO2” itd. Niby jest jakaś mowa o uczciwej konkurencji, sprawiedliwości, równym traktowaniu… ale już w kolejnych zdaniach jest też o tym, aby zachęcić wszystkich do korzystania z bardziej ekologicznych pojazdów. No cóż – to brzmi przeuroczo, czyż nie?
I znów na całej walce o środowisko pewnie dostaniemy my – zwykli kierowcy. Zamiast zapłacić winietę za 10 dni ktoś rozliczy ile przejechałeś i jak bardzo „zatrułeś” wtedy planetę. To wyłącznie moje domysły, natomiast pewnie przy okazji dojdzie do tego jakiś przelicznik, który weźmie pod uwagę twój samochód. A nie daj boże pojedziesz Dieslem… co wtedy stanie się z opłatą? Razy dwa?