To największy absurd współczesnej motoryzacji. Ludzie przecierają oczy ze zdumienia – co?!

Samochody elektryczne to podobno przyszłość motoryzacji. Jeśli ma to wyglądać tak, jak teraz, to szczerze w to wątpię. To, co dzieje się na tym rynku, to jest jakiś absurd. Mam wrażenie, że ludzie są odklejeni od rzeczywistości – nie mogę uwierzyć w niektóre stwierdzenia.

To największy absurd współczesnej motoryzacji. Ludzie przecierają oczy ze zdumienia – co?!
Podaj dalej

Trafiłem na pewien wywiad z osobą z działu elektromobilności dużego producenta. Mężczyzna podkreślił, że transport może być elektryczny. Na potwierdzenie tej tezy wysunął dane dotyczące jednego z flagowych modeli. Samochodu dostawczego, już teraz elektrycznego. Nie chcę skupiać się tutaj na tym jaki to producent i jaki model, bo nie jest to istotne. Chodzi o to, że wszystkie te twierdzenia to dla mnie kompletny absurd. Obraz współczesnej motoryzacji oderwanej od rzeczywistości.

absurd samochody elektryczne dostawcze motoryzacja
fot. pixabay

Najpierw mężczyzna oczywiście zaznaczył, że wierzy w tę technologię. To znaczy, że zalicza się do coraz węższego grona osób. Przecież nie wierzą w nią już nawet przedstawiciele rządów. Oni szukają innych rozwiązań, czegoś bardziej logicznego. A skoro smutni panowie na wysokich stołkach szukają innych rozwiązań, to o ludziach nie ma nawet co wspominać. Masy od zawsze były przeciwne elektrykom i nie ma co się im dziwić, bo jest to technologia bardzo mocno ułomna a zarazem absurdalnie droga.

https://wrc.net.pl/kw-kara-wynosi-6-tysiecy-zlotych-kierowcy-sa-w-szoku-kiedy-dostaja-to-pismo-pytaja-jak-to-mozliwe

Kolejny raz powraca temat „fit for 55” – mężczyzna udzielający wywiadu jest przekonany, że faktycznie do 2035 roku Europa będzie w pełni elektryczna. Oczywiście nie będzie – to mrzonka. Nie istnieje świat bez tradycyjnych napędów i paliw, czy się to komuś podoba, czy nie. Od samego początku eksperci podkreślają, że wprowadzenie takiej zmiany do 2035 roku nie jest możliwe… a i 2050 rok może być wątpliwy. I mówił o tym sam Elon Musk – ciężko znaleźć na świecie większych orędowników aut elektrycznych, niż właśnie on…

absurd samochody elektryczne dostawcze motoryzacja
fot. pixabay

To jest jakiś absurd…

Mężczyzna w wywiadzie stwierdził, że kiedyś producent robił elektryki, bo po prostu musiał. A teraz ma być inaczej i skupia się na podrasowaniu aut. Pojawiły się m.in. większe ekrany i lepsze oprogramowanie (tak, ma to ogromne znaczenie w przypadku dostawczaków). Kolejne zdanie rozbawiło mnie najbardziej. To jest crème de la crème wszelkich rozmów na temat aut elektrycznych… Mężczyzna stwierdził, że przedsiębiorcy doceniają to, że rano pojazd jest w pełni naładowany i nie muszą jechać na stację benzynową – czytamy w wywiadzie w „Autokulcie”.

Policyjny dron w akcji. W tych miejscach uważaj – tam możesz narazić się na wysoki mandat!

No cóż… ta logika ma lekką dziurę. Owszem, kiedy kierowca takiego dostawczaka obudzi się rano, auto jest naładowane. Nie musi jechać na stację paliw. Ale zacznijmy od tego, że samochód spalinowy też nie musi być tankowany codziennie rano. To nie jest tak, że przez noc to paliwo wyparuje. Ono dalej znajduje się w baku. W przypadku pewnie 90% poranków przedsiębiorca również NIE MUSI jechać rano na stację benzynową, bo zatankował sobie wcześniej. Ale to nie koniec. Ta dziura w rozumowaniu jest jeszcze większa.

Bo przecież ile ten nasz przedsiębiorca przejedzie spalinowym dostawczakiem? Jakieś 1100 kilometrów bez żadnego problemu. A potem zjedzie na stację, zatankuje i dwie minuty później pojedzie dalej. I może dla pana to będzie niespodzianka, ale znowu ma 1100 km do przejechania. Później znowu tankowanie zajmie mu dwie minuty i pojedzie pracować dalej… Tymczasem, bohater naszego wywiadu twierdzi, że ten elektryczny dostawczak ma niecałe 320 km zasięgu, chociaż redaktor wtóruje mu, że na testach było to zaledwie 260 km…

Kup teraz – opony w mega promocji!

I teraz powiedzmy sobie to bardzo wyraźnie… ładowanie samochodu elektrycznego nie trwa dwóch minut. Nie trwa nawet 20 minut. Trwa o wiele dłużej. Godzinę, może nawet dwie. I nie jest to ładowanie co 1100 km, a ledwie co 260 km… I niech mi ktoś teraz wytłumaczy, jakim cudem to ma być dobra opcja dla przedsiębiorców? Ba – dla kierowców zawodowych realizujących dostawy różnych produktów. W branży, w której tak bardzo liczy się czas i terminy!

Przeczytaj również