GTA The Trilogy – Definitive Edition miało być absolutnym hitem. Wiele osób już na samym początku twierdziło, że będzie jednak… klapa. Rockstar zarzucało się, że nie zajmuje się nową częścią kultowej serii, tylko poprawianiem czegoś, co było dobre w pierwotnym kształcie. Fani twierdzili, że odświeżona trylogia będzie spaprana. Zaznaczali, że to mydlenie oczu a cena 270 zł za lekko odświeżoną grafikę to zdecydowanie zbyt dużo.
Nie chciałem się z tym zgodzić. To znaczy inaczej – nie chciałem wpisywać się w tę narrację, że na pewno będzie źle. Jestem wielkim fanem serii GTA i naprawdę miałem nadzieję, że The Trilogy – Definitive Edition będzie hitem. San Andreas i Vice City to moje dwie ulubione części, do których często wracałem z sentymentem. Zresztą… podobnie było z trójką. Te części zawsze miały dla mnie najlepszy klimat.
Zresztą tak musiało być. Studio dostało praktycznie gotowy produkt. Gry same w sobie były kapitalne – mówię o oryginałach. Aż pięć pięknych miast – Nowy Jork, Miami, Los Angeles, Las Vegas i San Francisco. Kapitalna historia, świetne misje, dobre bronie, auta, ciekawe postacie. Co należało zrobić? Jeśli już robić taki remaster, to naprawdę skupić się na grafice. Żeby Los Santos wyglądało tak imponująco, jak w GTA V. Żeby każde miasto było tak imponujące. Nie chodzi mi o układ ulic, budynków, wielkość miasta – niech będzie po staremu, ale żeby grafika walała na kolana.
Albo tak… albo w ogóle
No i postacie. Wystarczyłoby je odświeżyć… znów – nawet na kształt tego, co było w GTA V. Tymczasem wyszła totalna klapa. Mnóstwo błędów, słaba grafika, obrzydliwe, „plastelinowe” modele postaci itd. Rockstar milczało, ale wkrótce i oni musieli zareagować. Przyznali się do błędu, przeprosili, zaoferowali jakieś gratisy. Zamiast nowej części zaoferowano nam coś starego, ledwie odświeżonego… za cenę nowej części.
Czy można się więc dziwić, że fani żądają zwrotu pieniędzy? Prośby o zwrot pojawiają się masowo. Niektórzy napotkali przy tym procesie spore problemy. Natomiast Rockstar tak naprawdę nie powinno tu robić żadnych problemów i starać się jak najbardziej polubownie i po cichu zamknąć temat. Wojna z fanami po tak fatalnej premierze The Trilogy – Definitive Edition storpedowanej opiniami i recenzjami z każdej strony to naprawdę nie jest to, czego teraz potrzebują. Szkoda, naprawdę szkoda. Zacierałem ręce. Bardzo się cieszyłem. Wyszła jedna, wielka klapa.