F1 ścigała się w Azerbejdżanie
Zacznijmy od… samego końca. Wyścig F1 o Grand Prix Azerbejdżanu wygrał Oscar Piastri. Kierowca McLarena od samego początku rywalizacji w Baku przymierzał się do Charlesa Leclerca. Australijczyk po pięknej walce w końcu wyprzedził Monakijczyka i od tego momentu musiał się przed nim bronić. Kierowca Ferrari dwoił się i troił, natomiast nie był w stanie wyprzedzić zawodnika McLarena. Piastri wytrzymał ogromną presję i ostatecznie dowiózł zwycięstwo do mety. To dla niego drugi triumf w aktualnym sezonie Formuły 1. W tym momencie warto przytoczyć pewną statystykę. Charles Leclerc w ten weekend wywalczył swoje czwarte pole position w Baku z rzędu. I żadnego z tych czterech wyścigów nie wygrał. To dosyć bolesne zestawienie dla kierowcy Ferrari…
Podium w Baku skompletował George Russell, chociaż… to wcale nie musiało się tak skończyć. Na dwa okrążenia przed końcem wyścigu doszło do istnego trzęsienia ziemi. Faworytem do zajęcia 2. miejsca wydawał się wówczas Sergio Perez. Warto tutaj na moment się zatrzymać. Meksykanin jechał kapitalny wyścig. Kiedy Max Verstappen miał potworne problemy, jego zespołowy kolega prezentował świetne tempo. Nie często możemy wypowiadać takie słowa. Tutaj Perez jechał świetnie i coraz śmielej zabierał się za Charlesa Leclerca. I wydawało się naprawdę mało prawdopodobnym, aby Monakijczyk był w stanie obronić się przed Meksykaninem.
Baku uderzyło na sam koniec
Dwa okrążenia do końca wyścigu. Perez w końcu zdobywa się na odwagę i atakuje Leclerca na prostej startowej. Kierowca Ferrari jednak umiejętnie się broni… a na całym manewrze traci Perez, który po chwili wyprzedzony jest też przez jadącego za nim Carlosa Sainza. Sergio myśląc o 2. miejscu nagle spadł… na 4. Oczywiście kierowca Red Bulla nie miał zamiaru odpuszczać. Z tym, że na kolejnej dłuższej prostej lekko zahaczył tylne koło jadącego przed nim Sainza. To delikatne muśnięcie przy tej prędkości wystarczyło. Bolid Hiszpana natychmiast się obrócił i taranując przy okazji samego Pereza wylądował w bandzie. A to oznaczało, że ani jeden, ani drugi kierowca, nie ukończą wyścigu w Baku. Na podium jednocześnie trafił… George Russell, który całej sytuacji przyglądał się zza pleców walczących kierowców.
To był wyścig, po którym Sergio Perez zebrałby morze pochwał z całego świata. Jechał kapitalnie, wyprzedzał, był zdecydowanie lepszy od Maxa Verstappena. Zresztą, Meksykanin zawsze dobrze czuł się Baku – to on wygrywał tutaj najwięcej razy, bo dwa. Nawet w erze dominacji Verstappena, Holender wygrał tutaj tylko jeden raz. Natomiast to „gdybanie” nie ma większego sensu. Perez ostatecznie wjechał w Sainza i zakończył wyścig jemu i sobie. Zamiast potencjalnego drugiego miejsca, skończył w ścianie bez punktu. Niemal przez cały weekend to był Sergio, którego życzyliby sobie wszyscy fani Red Bulla. Skończyło się katastrofą.
Pan kierowca Norris
Lando Norris zaliczył wczoraj koszmarne kwalifikacje, które skończył na 17. miejscu. Sam zastanawiałem się, czy to aby nie jest koniec jego pogoni za Maxem Verstappenem w walce o mistrzostwo świata. Po różnego rodzaju karach i idących za nimi przesunięciach na starcie do wyścigu, Lando ostatecznie ruszał z 15. pola startowego. Pięć rzędów przed nim ustawił się Verstappen, który ruszał z 6. pola. Jasne – Max i tak był bez większych szans na walkę o podium, natomiast… Norris nie był w ogóle pewny tego, czy będzie w stanie walczyć o punkty.
Skończyło się tak, że Norris w tym wyścigu był 4., a Verstappen 5. Biorąc pod uwagę te kwalifikacje i układ na polach startowych, to w pewnym sensie jest policzek dla Holendra. Max nie jest w stanie się bronić. Ze względu na strategię Norris zjechał po nowy komplet opon na 37 okrążeniu. Kiedy wyjechał z pitlane miał ponad 15 sekund straty do Verstappena. Na przestrzeni kolejnych 11 kółek zniwelował tę stratę i wyprzedził bezradnego Holendra. To był cios. W dodatku Brytyjczyk zapisał sobie dodatkowy punkt za najszybsze okrążenie w wyścigu. Odrobił zatem 3 punkty.
Tylko, czy aż 3 punkty?
No właśnie – odrobił 3 punkty. To całkiem niewiele, bo Verstappen wciąż ma przewagę wynoszącą… aż 59 punktów. Natomiast biorąc pod uwagę to, jak skończyły się kwalifikacje? Jestem przekonany, że Norris przed startem wyścigu wziąłby to w ciemno. Niewiele osób zakładało, że startując niemal z samego końca Brytyjczyk w ogóle będzie w stanie w Baku zdobyć więcej punktów od Holendra. Sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna. Norris ma narzędzia do tego, aby regularnie odbierać punkty Verstappenowi. Natomiast takie błędy, jak ten z soboty w Baku, nie mogą mu się już przytrafiać. To wciąż 59 punktów straty, a do końca mamy zaledwie 7 wyścigów.
Muszę przyznać szczerze – uwielbiam obecną F1. Punkty w Baku zdobyło aż 7 zespołów! Na pierwszych siedmiu pozycjach mieliśmy przedstawicieli 6 zespołów. Formuła 1 się wyrównała i z każdym wyścigiem jest coraz lepiej. W pewnym sensie można żałować tego, że z aktualnymi regulacjami przejedziemy jeszcze tylko kolejny sezon. W 2026 roku wszystko się zmieni. Nadejdzie rewolucja a z nią prawdopodobnie ogromne podziały w stawce. Jedni z koncepcją trafią… inni nie. Czy czeka nas era wieloletniej dominacji jednego zespołu, zanim inni zdołają go dogonić? Oby nie…
Czas nowych gwiazd w F1?
Chciałbym zwrócić tutaj uwagę na dwie gwiazdy weekendu. Zarówno Franco Colapinto, jak i Oliver Bearman, są dla mnie absolutnymi sensacjami. Bearman zadebiutował w F1 w tym roku w Arabii Saudyjskiej. Na koszmarnie trudnym i szybkim torze ulicznym w Dżuddzie zdobył punkty w barwach Ferrari. W ten weekend zadebiutował w barwach Haasa w ramach zastępstwa za Kevina Magnussena. Kolejny trudny, techniczny tor uliczny i… Bearman znowu punktuje, pokonując przy okazji etatowego kierowcę Haasa, czyli Nico Hulkenberga. Wow! Panu Magnussenowi już podziękujemy.
A Franco Colapinto? Wiele osób twierdziło, że nie ma sensu zwalniać Logana Sargeanta z Williamsa i zastępować go juniorem bez żadnego świadczenia. W piątek powodów do śmieszkowania było nawet więcej, bo Argentyńczyk rozbił swój bolid. Natomiast wczoraj w kwalifikacjach Colapinto wyprawiał cuda a dzisiaj zakończył wyścig na 8. miejscu. Pokonując przy okazji… chociażby Lewisa Hamiltona. Colapinto zdobywa 4 punkty dla Williamsa! Przypominam, że to był dopiero drugi weekend tego chłopaka w F1. Sargeant w półtorej sezonu zdobył… 1 punkt. Wciąż ktoś nie widzi różnicy?
McLaren idzie po swoje
Po tym, jak Oscar Piastri wygrał wyścig w Baku a Lando Norris był czwarty, McLaren został nowym liderem klasyfikacji konstruktorów. Wydarzyło się to, co dla wielu osób było kwestią czasu. Stajnia z Woking ma w tym momencie 20 punktów przewagi nad Red Bullem. I umówmy się – tylko jakaś katastrofa mogłaby sprawić, że McLaren nie wywalczy tego mistrzostwa. Prędzej spodziewałbym się zmiany na pozycjach 2-3, bo Red Bull w takiej formie wkrótce może zostać pożarty jeszcze przez Ferrari. Ekipa z Milton Keynes aktualnie może być uznawana za czwartą siłę w stawce. Niesamowite.
Co do klasyfikacji kierowców… No cóż, wspomniałem już o tym, że Norris traci do Verstappena 59 punktów. Oznacza to, że do końca sezonu Brytyjczyk musiałby odrabiać średnio ponad 8 punktów na weekend. Czy to aż takie niemożliwe? Verstappen po raz ostatni wygrał wyścig w czerwcu w Barcelonie. Nie był w stanie triumfować w przypadku kolejnych 7 wyścigów. W tym samym czasie McLaren wygrał trzy wyścigi, a aż sześciokrotnie wygrywał kierowca korzystający z silnika Mercedesa. W skrócie – Norris ma bolid do wygrywania. Verstappen ma bolid, który z trudem umożliwia walkę o podium. Jeśli Lando przestanie popełniać głupie błędy i zacznie wykorzystywać sytuacje… kto wie? Tym bardziej, jeśli Max będzie się kręcił w okolicach 5-6 miejsca…
Zdjęcia: Pirelli Media