System punktacji w WRC musi się zmienić?
Zacznijmy od początku. Według nowego systemu punktacji w WRC, punkty zdobywa się w trzech turach. Pierwsze punkty przyznawane są po sobotnim etapie i otrzymuje je najlepszych 10 kierowców według klucza 18 – 15 – 13 – 10 – 8 – 6 – 4 – 3 – 2 – 1. W tym momencie tak naprawdę rozpoczyna się kolejny rajd. Sam niedzielny etap jest bowiem punktowany osobno dla 7 najlepszych załóg zgodnie z kluczem 7 – 6 – 5 itd. No i finałowy odcinek specjalny rajdu, czyli Power Stage i kolejne dodatkowe punkty dla 5 najlepszych zawodników z kluczem 5 – 4 – 3 itd.
Podczas Rajdu Monte Carlo nowy system punktacji sprawił, że w sobotę po południu obserwowaliśmy piękną walkę o prowadzenie. Thierry Neuville i Sebastien Ogier dawali z siebie wszystko, aby zgarnąć 18 punktów. Oni w niedzielę nadal toczyli walkę o zwycięstwo, więc nowy system niczego nie zepsuł. W Rajdzie Szwecji było już zgoła odmiennie. Zwycięzca, czyli Esapekka Lappi, nie otrzymał największej liczby punktów. I jest to absolutnie kuriozalna sytuacja. Ewenement w świecie sportu?
Jak do tego w ogóle dopuszczono?
Piłka nożna. Zwycięzca meczu dostaje do tabeli ligowej 3 punkty, a przegrany 0. W przypadku drabinki, do kolejnej rundy przechodzi ten, kto wygra mecz. Jasne, prawda? Tenis. Do kolejnej rundy przechodzi zwycięzca meczu. Hokej. Zwycięzca otrzymuje więcej punktów, lub przechodzi dalej. Koszykówka. Zwycięzca otrzymuje więcej punktów, lub przechodzi dalej. Piłka ręczna. Zwycięzca otrzymuje więcej punktów, lub przechodzi dalej. Kolarstwo. Wyścig wygrywa ten, który przekroczy linię mety jako pierwszy.
Rugby. Tu występują pewne punkty bonusowe. Natomiast nie istnieje możliwość, aby zwycięzca meczu otrzymał mniej punktów, od przegranego. W żużlu system został usprawniony i zawody wygrywa ten, kto wygra finał – on zdobywa najwięcej punktów. Mógłbym tak wymieniać bez końca. Wniosek natomiast jest wyłącznie jeden – nie ma prawdopodobnie w świecie sportu żadnej dyscypliny, w której zwycięzca otrzymuje mniej punktów, od przegranego. Nie ma. Nie ma, bo jest to totalnie bez sensu. Przeczy to w ogóle sensowi sportu. W sporcie chodzi o to, aby wygrywać. Ten kto wygrywa, otrzymuje najwięcej punktów, lub przechodzi do kolejnej rundy. Rozumiecie to? Koniec kropka. Szlus. Nie ma z tym dyskusji. Bez względu na „wrażenia artystyczne”.Zwycięzców się nie sądzi, nie liczy się styl, a końcowy wynik.
Dość tego…
To nie może tak wyglądać. Ja rozumiem, że to miał być jakiś eksperyment, który miał coś zmienić. Nie interesuje mnie to, jaki był zamysł. Interesuje mnie to, że zgodnie z nowymi przepisami zawodnik, który wygrał wszystkie rundy, może nie zostać mistrzem świata. Dopuszczenie nawet hipotetycznie takiej możliwości to już dla mnie kuriozum. W sporcie chodzi o to, żeby wygrywać. Ten kto wygrywa, ma być piedestale. Przecież w tym rzecz. W tym całe sedno. Dlaczego ktoś próbuje to zmienić?
Najbardziej bawi mnie argument, że Lappi w niedzielę w Szwecji pojechał wolno i w sumie… to mu się należało. No tak, ale te same osoby zapominają już o tym, że w czwartek, piątek i sobotę jechał tak dobrze, że wypracował sobie ogromną przewagę. On sobie to wypracował, nikt mu tego nie dał za darmo! I jego świętym prawem jest dostosować tempo w taki sposób, aby dowieźć przewagę do mety. Idiotyzmem byłaby walka w niedzielę z tymi, którzy wcześniej mieli problemy i nie mają już niczego do stracenia. W imię czego? Przecież to niedorzeczne. Wypracował sobie przewagę i jego świętym prawem jest to, aby nią zarządzać w drodze do mety. Proste. Koniec kropka!
Nie ma takiej możliwości
Rozumiecie absurd sytuacji? To tak, jakby w meczu piłkarskim Real Madryt do 80 minuty prowadził z Barceloną 4:0… oczywiście Real by sobie zarządzał prowadzeniem, rozgrywał od tyłu itd. Barcelona w ostatnich 10 minutach chciałaby pożegnać się z kibicami z honorem i trafiłaby do siatki. Końcowy wynik 4:1. Ale zgodnie z tym, co piszą niektórzy, Barcelona powinna zgarnąć więcej punktów, bo w ostatnich 10 minutach chciało jej się walczyć, a Realowi nie. Efekt? Barcelona zgarnia do ligowej tabeli 3 punkty, a Real – no nie wiem – 2, albo 1. Co za absurd! Jeśli oceniamy, oceniajmy cały przebieg wydarzenia.
Szwecja obnażyła wady nowego systemu. Lappi był świetny w czwartek, piątek i sobotę. W niedzielę zarządzał przewagą i dostał za to plaskacza w twarz. Zdobył mniej punktów od faceta, który zajął 2. miejsce i stracił do niego w rajdzie prawie pół minuty.
Kajetan Kajetanowicz: „Natomiast czasami ta walka „na maksa” nabiera innego znaczenia – w Japonii było maksymalne skupienie i koncentracja na celu, jakim było zakończenie sezonu z tytułem mistrzów świata WRC 2 Challenger. Ten cel osiągnęliśmy i pracowaliśmy na niego we wszystkich tegorocznych rundach, jeżdżąc agresywnie, a czasami i nawet za szybko.”
WRC musi się zmienić…
Nie bez powodu wstawiłem tutaj fragment wywiadu, który przeprowadziłem w grudniu ubiegłego roku z Kajetanem Kajetanowiczem. Kibice często nie rozumieją, że liczy się szerszy obraz. W przypadku Kajetana w Japonii chodziło o to, aby zarządzać sytuacją. Aby na bieżąco kalkulować, w skupieniu pokonywać kolejne kilometry i pilnować swojej pozycji. Wszystko w imię wyższego celu. W tamtym przypadku – mistrzostwa. Ta walka trwała przez cały rok. Przez wszystkie rajdy. A ktoś oczekiwał, że Kajto w Japonii pojedzie z dużym ryzykiem, walcząc o wygrane odcinki specjalne z ludźmi, którzy nie mają już niczego do stracenia. W imię czego?
Rozumiecie to? Ludzie krytykowali wtedy Polaka za to, że jedzie zachowawczo. Ale wyobraźcie sobie, co by było, gdyby jechał bardzo widowiskowo, efektownie i ryzykownie, wygrywał seryjnie odcinki specjalne, po czym wypadłby z drogi. Przekreślił jednym momentem tytuł mistrza świata. Odniosę to do sytuacji Lappiego w Szwecji. Rozumiem, że zdaniem niektórych, mając ogromną przewagę, miał nadal walczyć z tymi, którzy już kompletnie nie liczyli się w walce o nic, tak? Miał walczyć i wylecieć z drogi na przedostatnim oesie. Pożegnać się ze zwycięstwem, z jakimikolwiek punktami. Przecież to bzdura!
Zdjęcie wyróżniające: Jaanus Ree / Red Bull Content Pool