Nie będę tutaj grał wielkiego bohatera – zazwyczaj jeżdżę z włączonym systemem ESP. I w zasadzie nie jest to jakaś kwestia wyboru. Po prostu, odpalając samochód on zawsze jest włączony. To jest pozycja wyjściowa, domyślna. Oczywiście w każdym momencie mogę ten system wyłączyć i zdarza się, że z takiej możliwości korzystam. Bo jak stwierdziłem już przed momentem – owszem, uważam, że ten system ma swoje zalety. Ale według mnie ma też niewątpliwie spore wady.
Ale OK – zacznijmy od samego początku. ESP to skrót, który w języku angielskim rozwija się jako Electronic Stability Program. Oznacza to coś w rodzaju elektronicznego programu stabilizującego tor jazdy samochodu. W gruncie rzeczy program ten ma zapobiegać wpadaniu w gwałtowne poślizgi i koryguje tor jazdy. System odczytuje konkretne dane, parametry, a następnie przystępuje do działania. Redukuje moment obrotowy, hamuje koła – stabilizuje tor jazdy według swoich obliczeń.
https://wrc.net.pl/kw-poludnie-kraju-bez-pradu-sytuacja-jest-krytyczna-trzeba-bedzie-palic-smieciami-zeby-bylo-dobrze
Czy ten system jest potrzebny? Gdyby nie był potrzebny, to nikt nigdy by nie wpadł na pomysł, aby go zainstalować w samochodzie, to jasne. Koniec końców istnieją przecież tacy kierowcy, którzy nie mają zielonego pojęcia o jeździe w poślizgu. I nie ma co się temu dziwić – przecież tego na żadnej nauce jazdy nikt nie uczy. Dla wielu osób poślizg równa się panika. Krzyk, zamknięte oczy, ręce ściągnięte z kierownicy i niech się dzieje wola nieba. No cóż – naprawdę istnieją tacy kierowcy. Dlatego system ESP jest im potrzebny.
Zawsze potrzebny?
Oczywiście system ESP zareaguje, wyprowadzi ich z poślizgu i dalej sobie pojadą jak gdyby nigdy nic. Naturalnie system nie zawsze zadziała, bo przecież istnieją jeszcze prawa fizyki. Ale wiele osób podkreśla, że zimą – w zależności od konkretnej sytuacji – woli jednak jeździć bez tego systemu. I sam zaliczam się do grona tych osób. Nie chodzi mi tutaj bynajmniej o to, że zimą niektórym włącza się chęć zabawy na śniegu. To też. Ale bardziej chodzi mi nawet o same względy bezpieczeństwa.
https://wrc.net.pl/kw-tez-robisz-tak-codziennie-rano-lepiej-z-tym-skoncz-mozesz-w-ten-sposob-uszkodzic-samochod
Podczas wjazdu pod strome wzniesienie system ESP może zadziałać… dosyć średnio. Koła zaczynają buksować, a wtedy dla samochodu jest to sygnał – opony się ślizgają, poślizg. System zaczyna zmniejszać obroty silnika i zaczyna hamować koła. A to sprawia, że z każdym metrem nasza prędkość jest coraz mniejsza… bo ESP chce zredukować poślizg. Co na śliskiej, śnieżnej nawierzchni może być w tym przypadku niemożliwe. W końcu staniemy w miejscu, a po chwili możemy się wręcz zacząć osuwać w dół.
Zatrzymanie samochodu w takim miejscu oznacza wysoki mandat. Nigdy tego nie rób, pamiętaj
Przy wyłączonym ESP koła cały czas „mielą”. Oczywiście w takiej sytuacji potrzebne jest wyczucie gazu i kierownicy. Jeśli ktoś posiada takie umiejętności, to z wyłączonym ESP o wiele szybciej i sprawniej pokona takie wzniesienie, bo system nie wytraci u niego prędkości. To tylko jeden z przykładów. Jak wspomniałem – zależy od sytuacji. Bo już przy zjeździe z tego samego wzniesienia system może się przydać. Wtedy zmniejszanie obrotów i wyhamowywanie koła jest jak najbardziej wskazane. Wtedy chcemy, aby samochód po prostu powoli się toczył i nie wpadał w najmniejszy poślizg. ESP na pewno jest przydatne, ale nie zawsze. Trzeba nauczyć się umiejętnie korzystać z tego systemu aby zawsze pomagał, a nigdy nam nie przeszkadzał.