Rajd Janner otworzył sezon 2024
Rajdowi kibice są już przyzwyczajeni do faktu, że Rajd Janner otwiera rok rocznie nowy sezon. Zazwyczaj impreza odbywa się w pierwszy, bądź też drugi weekend nowego roku. I zazwyczaj jest to pierwsza impreza nowego sezonu. Jannerrallye ma swoją renomę. Przez lata była to runda Rajdowych Mistrzostw Europy, gdzie pojawiała się czołówka. Co prawda w ostatnich latach rozgrywane są tutaj wyłącznie mistrzostwa Austrii, ale nadal na trasach mamy wielu gości z zagranicy. To też dobra – a może wręcz wyśmienita okazja do testów przed Rajdem Monte Carlo.
Kiedy w minionym tygodniu pisałem zapowiedź austriackiego klasyka, stwierdziłem, że w Europie panuje wiosna, więc śniegu raczej nie ma co się spodziewać. Szybko okazało się, że się pomyliłem. Nawet u mnie za oknem pojawił się śnieg i temperatury spadły do -5 stopni Celsjusza. Rajd Janner rozpoczął się „po suchym”, natomiast później pogoda postanowiła zamieszać. Znaczna część rywalizacji była już rozgrywana przy padającym śniegu. W niektórych miejscach tworzyło to błoto i rajdowy „syf”, a w innych zawodnicy jechali już po śniegu i lodzie. Piękno Rajdu Janner…
Kto by się tego spodziewał?
Tak więc pod względem warunków atmosferycznych kibice dostali to, czego oczekiwali. W końcu to rajd zimowy… więc musi być śnieżnie i zimno. Takie warunki sprawiają, że jest po prostu ciekawie. W jakimkolwiek miejscu kibic by się nie ustawił, cały czas ma przed sobą akcję. Przy zmiennej przyczepności zawodnicy tak naprawdę nie wiedzą, jak się zachować. A to oznacza, że często mamy do czynienia z „ratowaniami”. I patrząc na wyniki, można powiedzieć wprost – akcji, emocji i ratowań nie brakowało w Austrii i tym razem.
Rajd sensacyjnie wygrali Michael Lengauer i Erik Furst. Lengauer to zawodnik, który starty w rajdach traktuje okazjonalnie. Do tej pory startował głównie za kierownicą Subaru WRX STI. W miniony weekend Austriak zadebiutował za kierowcą Skody Fabii Rally2 evo. Wśród rywali miał m.in. utalentowanych braci Wagnerów – trzykrotnego mistrza Austrii Simona oraz Juliana. Oni jechali Fabiami RS Rally2. Był też chociażby Filip Mares znany z oesów mistrzostw Czech i mistrzostw Europy, czy też Chris Ingram, były mistrz Europy, aktualnie startujący w mistrzostwach świata.
Faworyci zawiedli?
Tak więc bynajmniej ja Lengauera do grona faworytów nie zaliczałem. Michael miał to jednak gdzieś… i rajd wygrał, pokonując Simona Wagnera o 14,2 s i jego brata Juliana o dokładnie minutę. To, co w klasyfikacji generalnej jest dalej, to czyste szaleństwo. Czwarte miejsce zajął Luca Waldherr, który stracił już ponad 2 minuty. Piąte miejsce – Martin Fischerlehner – strata ponad 5 i pół minuty. Dopiero szósty był Chris Ingram – stracił 7 minut i 20 sekund. Filip Mares zajął miejsce ósme i stracił prawie 9 minut. Jak to możliwe?
Czasy Ingrama od samego początku nie wyglądały najlepiej, a w niedzielę przy padającym śniegu i złych oponach Brytyjczyk kompletnie się nie liczył i tracił coraz więcej czasu. Ingram na przedostatnim odcinku specjalnym był też poza drogą. Mares do finałowego dnia był w walce o zwycięstwo. Natomiast później miał problemy z hamulcami…. i zaliczył jeszcze spina. Tajemnica sukcesu Lengauera była taka, że trzymał się z dala od problemów… a jednocześnie jechał piekielnie szybko, bo to on wygrał w miniony weekend najwięcej odcinków specjalnych z wszystkich zawodników. Kto wie, być może 29-latek będzie musiał pomyśleć o przejechaniu pełnego sezonu mistrzostw Austrii? W rajdzie wystartowali Jarosław Kołtun i Ireneusz Pleskot. Oni wycofali się po problemach z silnikiem.