Rozpoczęły się emocje związane z Rajdem Świdnickim Krause. O poranku załogi wybrały się do Walimia na odcinek testowy. Tym razem zawodnicy pokonywali go w górę, w kierunku Przełęczy Walimskiej. Pierwszy zawodnik pojawił się na starcie o godzinie 9:00, a testowanie zakończyło się o 14:00.
Najlepszy wynik na testowym widniał przy nazwisku Tomka Kasperczyka. On pokonał o 0,2 s drugiego Adriana Chwietczuka i o 0,5 s trzeciego Kacpra Wróblewskiego. Grzegorz Grzyb był dopiero ósmy, Jari Huttunen dziesiąty. Skąd takie zaskakujące rozstrzygnięcia?
Część kierowców pojawiła się w Walimiu z samego rana, kiedy trasa, w tym kostka walimska, była jeszcze dosyć mokra. Wtedy swoje najlepsze czasy ustanawiali chociażby wspominani Grzyb i Huttunen. Ale byli tacy, którzy na oesie pojawili się później, albo po prostu jeździli dłużej. W ten sposób swoje najlepsze czasy ustanawiali już w zupełnie innych warunkach – na suchej nawierzchni, w innych temperaturach.
Można powiedzieć, że idealnym kompromisem w tym wszystkim popisał się Kacper Wróblewski – on rywalizował jak równy z równym z Grzybem i Huttunenem o poranku, kiedy było mokro. Wtedy naprawdę cieszył oczy kibiców, szczególnie na walimskich patelniach. Zawodnik ORLEN Team naprawdę mógł się podobać. Na suchym też radził sobie dobrze i testowy zakończył na trzecim miejscu.
W klasie Open 4WD najlepiej spisał się Wojtek Chuchała, za nim znaleźli się Tomasz Terlikowski oraz Arek Terlecki. Na piątej pozycji odcinek ukończył Jarosław Szeja, natomiast on zakończył jazdy wtedy, kiedy inni zaczęli kręcić najlepsze czasy w innych warunkach. Zresztą, zawodnik z Ustronia podkreślał, że on Świdnicę pojedzie taktycznie, bo najważniejsze jest zapewnienie sobie tytułu mistrzowskiego.
Jeśli chodzi o ośkę, to najlepszy był Marek Mularczyk. Zaledwie 0,6 s stracił do niego Jakub Lesiak, który w swoim BMW wygrał Rajd Śląska. Podium skompletowała Balbina Gryczyńska. Warto podkreślić, że wszyscy ci zawodnicy wygrywali jednocześnie w swoich klasach – odpowiednio 3, Open 2WD oraz 4.