Czy Rajd Barbórka ma problem do rozwiązania?
Jak już wspominałem, jestem wielkim fanem tej imprezy. Rajd Barbórka jest dla mnie, prywatnie, dużym wydarzeniem. Bardzo często w sieci pojawiają się głosy, że jest to „najdroższy KJS w Polsce”. Natomiast mam wrażenie, że jest w tym trochę wrodzonej złośliwości i próba pewnego rodzaju zdyskredytowania Barbórki. Ta impreza po prostu ma taki charakter. Jest rajdowym show. Z krótkimi, technicznymi superoesami. Z beczkami, sztucznymi hopkami i tak dalej. Podobne imprezy pod koniec sezonu rozgrywane są chociażby w Czechach, czy we Włoszech. I ci sami kibice, którzy krytykują naszą rodzimą Barbórkę, wychwalają tamte rajdy pod niebiosa. Trochę tego nie rozumiem. Tym bardziej, że nasza Barbórka ma jedną, zasadniczą przewagę. Ale… o tym za moment.
Nie mam zatem absolutnie żadnego problemu z charakterem tego rajdu. Zresztą, Barbórka jest dużym wydarzeniem nie tylko dla mnie. Wystarczy popatrzeć na zawodników. Jeśli dokładniej przeanalizować sobie aktywność poszczególnych zespołów, to chyba nikt nie testował tyle przed żadną rundą mistrzostw Polski, co przed Barbórką. Część kierowców odpuszczała sobie cały sezon, ale na Barbórce i tak się pojawiła. I to w samochodach topowej kategorii. Mam takie wrażenie, że Barbórka to miejsce, w którym każdy chce się pokazać. Każdy chce zrobić tam wynik i każdemu na tym rajdzie w głębi serca bardzo zależy.
Legendarna Pani Karowa
Wspomniałem o tym, że nasza Barbórka ma zasadniczą przewagę nad podobnymi imprezami w innych krajach. Mowa tutaj o Kryterium Asów na ulicy Karowej. Kocham to miejsce i w tym roku kolejny raz się o tym przekonałem. Atmosfera Karowej jest po prostu niesamowita. Tłumy kibiców, trybuny, telewizja, radio, przejazdy pokazowe… i to napięcie, którego nie da się porównać do niczego innego. Legendarne 2 kilometry, które trzeba pojechać perfekcyjnie. Zawodnicy robią wszystko, aby odciąć się od tej atmosfery i skupić na zadaniu. Obserwowanie ich w takich okolicznościach to niesamowita sprawa.
Przestrzeń wokół beczki jest areną. Rozświetlona w środku nocy. Wypełniona muzyką, tumultem kibiców, głosem spikera. To kocioł, w którym walczą ze sobą żywioły. Kilkadziesiąt metrów dalej kierowcy robią wszystko, aby znaleźć chwilę spokoju. Zamykają się w busach, zakładają słuchawki, zamykają oczy. Myślą o trasie. Po starcie prosto i nawrót za beczkę. Beczka od prawej i do góry. Pod wiadukt drugim wjazdem i nawrót w dół. Zjazd prawą stroną, beczka i do góry. Wspinaczka Karową w najwyższe miejsce na oesie… i tak dalej. Próba wypracowania sobie schematu w głowie. Tutaj zahamuję, tutaj pociągnę za hamulec ręczny. Tutaj pojadę szerzej i wypuszczę, a tu skrócę do wierzchołka zakrętu. A później wystarczy… zrealizować założenia.
Emocje sięgają zenitu
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie stresu i emocji, które odczuwają zawodnicy na starcie Karowej. 2 kilometry, na których wszystko trzeba zrobić idealnie. W punkt. Zahamować, skręcić, odjechać. Trzeba stoczyć bitwę myśli – zazwyczaj z samym sobą. Czy na pewno mam dobre opony? Na pewno dobrze ustawiłem samochód? Rywal zdecydował się na coś innego – kto miał rację, ja czy on? To wiedza, której nie da się kupić. Odpowiedź można dostać po pierwszych 10 sekundach Kryterium… ale wówczas na jakiekolwiek zmiany jest już przecież za dużo.
Karowa jest niesamowita, jest magiczna. Jest naładowana emocjami do granic możliwości. Jest mieszaniną stresu i nerwów. Koniec końców wszystko zależy od tych dwóch minut, w których kierowca musi poradzić sobie z emocjami i sprawić, aby jego samochód pojechał jak najszybciej. Bez dużych poślizgów, bez nerwowych ruchów. Zahamować, skręcić i odjechać. Już rozumiecie, co mam na myśli? Nie ma drugiego odcinka specjalnego w Polsce, który ma taką otoczkę. Nie ma drugiej próby, na którą trzeba się tak bardzo skoncentrować i przy której tak bardzo trzeba walczyć z nerwami. Dlatego Karowa to unikat i miejsce, w którym każdy chce się pokazać z jak najlepszej strony. Przed tysiącami kibiców na trybunach, przy trasie i przed ekranami telewizorów, czy smartfonów.
Rajd Barbórka to nie tylko Karowa
No właśnie, kwestia w tym, że aby dostać się na Karową, trzeba ukończyć sam rajd na dobrej pozycji. W gruncie rzeczy Kryterium to oddzielny byt. I przy samym rajdzie trzeba się na moment zatrzymać. Nie jestem tak do końca przekonany, że organizator robi wszystko, aby zadbać tutaj w jak najlepszym stopniu o kibica. Przeanalizujmy to. Rajd rozpoczyna się bardzo wcześnie, bo już o godzinie 7:00 na Autodromie Słomczyn. Jeśli ktoś chciałby zdążyć na sam początek rywalizacji a swoją „bazę” na rajd ma w Warszawie, to trzeba zaplanować sobie pobudkę na długo przed godziną 6:00. Jeśli dodamy do tego, że ceremonia wręczenia nagród w klubie Capitol odbyła się już w niedzielę, w okolicach godziny 1:00 w nocy, zaczyna się robić… dosyć wymagająco.
Z jednej strony harmonogram bywa nieubłagany. Z drugiej, czy dwa 40-minutowe serwisy są niezbędne w trakcie rajdu, którego trasa liczy łącznie 24 kilometry? Dodajmy do tego automatycznie dwa przegrupowania po 20 minut. Jeszcze inna kwestia jest taka, czy na pewno potrzebujemy tak długiej przerwy pomiędzy zakończeniem rajdu i początkiem Kryterium Asów? Natomiast jestem w stanie to wszystko zrozumieć. Organizator wie co robi i jeśli tak ułożył harmonogram, to widocznie taka była najlepsza opcja. Godzę się na to, bo pobudka w dniu rajdowym o godzinie 6:00, albo i wcześniej, nie jest dla mnie problemem. Do dziś pamiętam, kiedy opuszczałem park serwisowy Rajdu Wisły w okolicach północy i pojawiałem się na nim z powrotem w okolicach 6:00. Jeśli człowiek „żyje rajdem”, nie jest to problemem.
Tylko, że…
Już na Słomczynie uderzył mnie pewien obrazek. Zauważyłem, że kibiców jest mniej, niż w poprzednich latach. Na Bemowie ludzi zawsze jest więcej. Jeśli chodzi o Tarchomin, mówimy tu wyłącznie o jednej strefie kibica – pozostała część obiektu jest zamknięta. Co do Słomczyna – trybuna daje widok na część asfaltową. Ta… no cóż, nie jest raczej najbardziej widowiskowym miejscem superoesu. O wiele ciekawiej jest na nitce szutrowej. Tam jednak niestety dobrych miejsc do obserwacji rajdu brakuje. Można ustawić się na asfalcie, „za płotem”, natomiast widać tam na dobrą sprawę tylko hopę, później samochód znika. Czy na pewno nie dałoby się wytyczyć dodatkowych stref dla kibiców w części szutrowej? Nie wiem tego – głośno myślę. To na pewno byłoby o wiele bardziej atrakcyjne.
Na Bemowie też samochody obserwuje się ze znacznej odległości. Tutaj akurat bliżej jest do nitki szutrowej i to jest super. Ale z kolei w przypadku części asfaltowej, widać tak naprawdę niewiele. Jeśli chodzi o Tarchomin, to trudno tutaj dyskutować. Zasady obiektu są jakie są. Automatycznie dla wielu kibiców ta próba w harmonogramie jest… ale tak, jakby jej nie było. A przecież to tam rozgrywa się niemal połowa rajdu. Moim celem nie jest tutaj krytyka. Natomiast być może w przyszłości dałoby się znaleźć jakieś nowe rozwiązania? Chociażby po to, aby kibice mieli większy wachlarz możliwości i mogli zobaczyć trochę więcej. Przecież po to są organizowane rajdy. Tym bardziej takie, jak Barbórka. To ma być przecież wielkie show dla kibiców. Nie zapominajmy o tym.
Rajd Barbórka ma jeszcze sporo potencjału…
Kwestia kibiców to jedno. Można poruszyć jeszcze temat mediów. Są osoby, którym przeszkadza to, że potwierdzenia wydania akredytacji wysyłane są dosyć późno. Osobiście dostałem takie potwierdzenie w czwartek w okolicach godziny 21:00. Biorąc pod uwagę fakt, że część mediów pojawia się w Warszawie już w środę, bo wówczas rozpoczynają się testy, może być to problematyczne. Oczywiście biuro prasowe jest w tej kwestii bardzo wyrozumiałe. Pracują tam mili ludzie, z którymi wszystko da się załatwić. Zawsze koniec końców można dojść do konsensusu, natomiast problem teoretycznie rozwiązałoby wysyłanie takich potwierdzeń… no nie wiem – chociażby w poniedziałek, na początku rajdowego tygodnia.
Kwestią problematyczną dla mediów może okazać się też brak naklejek na samochód. Chociaż teoretycznie jest to rozwiązane, bo odpowiednie służby powinny przepuszczać przedstawicieli mediów na podstawie identyfikatorów, to niestety zdarza się, że wywołuje to kolejne problemy. I niepotrzebnie tracony czas i nerwy na rozmowach, które nigdy nie powinny się w ogóle odbyć.
Efekt końcowy?
To, o czym napisałem wyżej, to oczywiście detale. Są to drobnostki, które dla mnie osobiście nie mają ogromnego wpływu na odbiór rajdu. Dalej go uwielbiam i już nie mogę się doczekać przyszłorocznej edycji. Bardziej chodzi mi o to, że są to – w moim odczuciu – drobnostki i detale, które stosunkowo łatwo byłoby rozwiązać, poprawić. Tylko po to, aby uwolnić jeszcze więcej potencjału Barbórki. Rajdu, który już teraz w moim odczuciu jest świetny. Ale mógłby być jeszcze lepszy. Wystarczy naprawdę niewiele. Powtórzę po raz trzeci – to małe detale.