Kierowcy boją się nowych przepisów. Prawo jazdy straci dodatkowo ponad 40 tysięcy osób – tak twierdzą eksperci. Czy te obawy są zrozumiałe i uzasadnione? Przecież za niewinność i sprawiedliwość nikt dokumentu nam nie odbierze.
O co chodzi z nowymi przepisami?
Najważniejsza zmiana jest taka, że od 1 lipca prawo jazdy stracić będzie można za przekroczenie prędkości o 50 km/h również poza terenem zabudowanym. Do tej pory podobny przepis obowiązywał wyłącznie w terenie zabudowanym.
Jeśli jesteśmy już przy terenie zabudowanym, to od 1 lipca ograniczenie prędkości będzie tam stałe. Teraz sprawa wygląda tak, że od godziny 5 do 23 ograniczenie wynosiło 50 km/h, zaś od 23 do 5, 60 km/h. Pierwszego dnia lipca to się zmieni, bez względu na porę dnia ograniczenie będzie wynosiło 50 km/h.
Ile wynosi ograniczenie prędkości w Polsce?
Teren niezabudowany
Autostrada – 140 km/h
Dwujezdniowa droga ekspresowa – 120 km/h
Jednojezdniowa droga ekspresowa – 100 km/h
Droga dwujezdniowa o dwóch pasach w jedną stronę – 100 km/h
Zwykła droga – 90 km/h
Teren zabudowany
Zwykła droga – 50 km/h (od 1 lipca bez podziału na godzinę)
Strefa zamieszkania – 20 km/h
Sprawa jest zatem prosta – do wszystkich tych liczb dodajemy sobie 50. Wychodzi nam prędkość, za którą policja odbierze nam prawo jazdy w danym terenie, na drodze danego typu. Czy jest tu w ogóle z czym dyskutować?
Kierowcy obawiają się utraty prawa jazdy. Natomiast popatrzmy na to z drugiej strony – czy obawia się zwykły kierowca spokojnie korzystający z dróg publicznych? Nie. I nie mówimy tu nawet o tych, którzy zawsze jadą zgodnie z przepisami, albo nawet mniej – tacy często wręcz na drogach przeszkadzają i utrudniają jazdę. Przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h to już jednak znaczące przewinienie. Nikt nie zrobi tego przez przypadek.
Kto straci prawo jazdy?
Obawiają się ci, którzy notorycznie przekraczają prędkość. I to mocno! Przecież policja nie odbierze prawa jazdy normalnemu kierowcy. Takiemu, który jeździ spokojnie, od czasu do czasu przekroczy dopuszczalną prędkość. Przecież chyba nikt sztampowo nie trzyma się cyferek na znakach. Zrozumiałe jest przekroczenie o 10, nawet 20 km/h – chociaż oczywiście za to grożą już mandaty. Ale 50 km/h to przecież wyraźne wykroczenie.
To przypomina trochę sytuację z Volvo. Nowe samochody producenta będą miały fabryczne ograniczenie prędkości do 180 km/h. Z jednej strony słyszymy okrzyki, że to zabijanie motoryzacji, zabijanie ducha samochodu, natomiast OK – kto po normalnej drodze porusza się z prędkością 180 km/h? Oczywiście, są autostrady, ale w żadnym kraju, poza Niemcami, przepisy i tak nie pozwalają na jazdę z taką prędkością. Niemcy też zresztą chcą się z tego wycofać. Poza Niemcami jest jeszcze np. Wyspa Man, gdzie ograniczenia prędkości nie obowiązują, ale to przecież wysepka, na której mieszka ledwie 85 tysięcy osób.
W Polsce w związku z nowymi przepisami takie ograniczenie może być nawet pomocne… ale mniejsza o to. Poza tym, jeśli ktoś ma w zwyczaju odwiedziny na torze i ludzi tam poszaleć, to Volvo ma przecież swoją markę Polestar, która oferuje samochody o usportowionym charakterze. To też Volvo, ale po prostu sportowe i bez ograniczeń. Potrzebujesz tego i kochasz Volvo na zabój? Kupisz Polestara. Proste.
Czy normalni kierowcy powinni się obawiać nowych przepisów? Obawiać muszą się natomiast ci, którzy na ulicach lubią mocno przycisnąć. Oczywiście takie osoby nadal mogą „robić swoje” i liczyć, że akurat nie natrafią na policję, czyli w sumie nic się nie zmienia. Po prostu do tej pory groził nam ogromny mandat pieniężny i punkty karne, teraz groziło będzie odebranie prawa jazdy na trzy miesiące. To tak naprawdę jedyna różnica – tak czy inaczej taka jazda nie była dopuszczalna, chociaż wymiar kary był nieco łagodniejszy.
Według ekspertów rocznie prawo jazdy wyłącznie z tytułu nowych przepisów straci 40 tysięcy osób. Uważajcie na siebie i pilnujcie prędkościomierza.
40 tysięcy osób straci prawo jazdy! Kierowcy, strzeżcie się nowych przepisów prawa