Spalanie poniżej 3 litrów i ponad 2500 kilometrów?
Najniższe spalanie, jakie kiedykolwiek udało mi się osiągnąć? Kiedyś na dosyć sporym dystansie zmusiłem Alfę Romeo do tego, aby paliła mniej, niż 2 litry. Oczywiście wykorzystałem przy tym ukształtowanie alpejskiego terenu i to, że miałem akurat z górki. Osobiście na jednym baku nie przejechałem nigdy więcej, niż ok. 1000 kilometrów. W świetle aktualnego rekordu Guinnessa wydaje się to dystansem śmiesznie niskim. W momencie, w którym powstaje ten artykuł, rekord najdłuższego dystansu pokonanego na jednym zbiorniku paliwa w przypadku samochodu seryjnego wynosi 2545,80 km. Natomiast wkrótce może się to zmienić.

Miko Marczyk to kierowca rajdowy. Broni barw zespołu ORLEN Team, reprezentując Polskę na całym świecie. W przeszłości dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski, następnie startował w mistrzostwach Europy oraz świata. Również z sukcesami i wielokrotnie stając tam na podium. Natomiast Marczyk nie ukrywa faktu, że po prostu kocha motoryzację. Kocha wszystko, co w niej „naj”. Jeśli nie chodzi akurat o kręcenie najlepszego czasu na odcinku specjalnym… Łodzianin docenia inne „naj”. Chociażby… najniższe spalanie i najwyższą efektywność każdego przejazdu.
Uda się?
Piszę to zdanie w środę, 5 marca o godzinie 18:45. W tym momencie Marczyk jest już na trasie wyzwania. Trasie, która jest dosyć ciekawa. Prowadzi z rodzinnego miasta kierowcy, czyli Łodzi do Paryża. Po dotarciu do stolicy Francji Miko będzie chciał powrócić do Polski i pobić rekord Guinnessa. Oznacza to, że średnie spalanie musi zejść zdecydowanie poniżej 3 litrów na 100 kilometrów. Miko korzysta ze Skody Superb IV generacji, wykorzystującej jednostkę 2.0 TDI o mocy 150 koni mechanicznych. Jest to samochód w produkcyjny z najbardziej podstawową konfiguracją. Ze względu na różnego rodzaju systemy, czy też aerodynamikę, 29-latek z Łodzi postanowił, że będzie to najlepszy wybór do tego typu wyzwania.

Planowany czas samej jazdy to między 35 a 45 godzin. W międzyczasie Miko chce wykonać jeden dłuższy postój oraz zrobi sobie kilka krótszych przerw. Polski kierowca rajdowy bardzo poważnie przygotowywał się do tego wyzwania. Analizował absolutnie wszystko, włączając w to odpowiednie ciśnienie opon, wysokość ich bieżnika, moment zmiany biegu, odpowiednią prędkość podjazdu pod wzniesienie i zjazdu z górki a także wpływ pogody i konkretny schemat zachowania przy danym kierunku i prędkości wiatru. Wszystko to jest trochę jak science fiction, bo mowa o parametrach, na które nikt na co dzień kompletnie nie zwraca uwagi.
Nagroda? Satysfakcja…
Aby ewentualny rekord został uznany, Marczyk musi dostarczyć materiał dowodowy komisji. Wliczają się w to m.in. wideo z tankowania samochodu oraz plombowania zbiornika paliwa, relacje świadków, zapis przejazdu z wideorejestratora, czy wykaz przejazdu z systemu GPS.
Miko Marczyk przed startem: Jako 20-latek miałem pewien pomysł. Chciałem przejechać na jednym baku z mojej rodzinnej Łodzi do Paryża. Wtedy się poddałem już na etapie planowania, bo w mojej opinii było to niemożliwe. Aktualnie motoryzacja i moja wiedza są w zupełnie innym miejscu a jej granice się przesuwają. […] Uwielbiam analizy i grę detali. Motoryzacja mnie pasjonuje – każdego dnia coraz bardziej. Analizowałem to wyzwanie pod każdym możliwym względem zagłębiając się w elementy, o których nikt na co dzień pewnie nawet nie myśli. Czuję się gotowy!