Aktualny trend może zatem zadowalać. Skoro benzyna i diesel tanieją, to nie mamy żadnych powodów do zaniepokojenia. Naturalnie w dalszym ciągu paliwo jest drogie. Jeśli rok temu ktoś by wam powiedział, że za litr benzyny, czy tam oleju napędowego będziecie płacić średnio 5,99 zł, to byście się złapali za głowę. Natomiast najważniejszy jest fakt, że udało się zahamować podwyżki. Był przecież okres, w którym paliwo co tydzień drożało od 5 do nawet 10 groszy za litr.
Jak zatem mówiłem – trend się odwrócił i aktualnie wygląda korzystnie. W porównaniu do ubiegłego tygodnia benzyna potaniała o 5 groszy, zaś diesel o 6 groszy. Musimy mieć świadomość tego, że w najbliższych tygodniach możemy obserwować jeszcze większe spadki. Wpływ ma na to m.in. tarcza antyinflacyjna ogłoszona przez polski rząd. Zakłada ona m.in. zdecydowaną obniżkę podatku akcyzowego – do unijnego minimum – oraz całkowite usunięcie podatku od sprzedaży detalicznej.
Na jakie obniżki powinniśmy się przygotować? Już w grudniu cena diesla ma zmaleć o 8-10 groszy na litrze. Zaś z kolei od stycznia ma to być kolejne 5-6 groszy. Zatem już w styczniu za litr oleju napędowego możemy płacić około 5,80 – 5,85 zł. Jeśli zaś chodzi o benzynę, to w grudniu ma ona potanieć o 14-17 groszy, a w styczniu aż o 11-18 groszy. Zatem w tym przypadku cena w styczniu spokojnie powinna spaść poniżej 5,70 zł za litr.
Czy tak się stanie?
Musimy pamiętać, że mowa tutaj wyłącznie o wpływie, jaki na cenę paliwa powinny mieć rządowe zmiany i obniżki podatków. Natomiast miejmy na uwadze, że jest to zaledwie jeden z czynników rzeczywiście wpływających na cenę paliwa. Decyduje o niej jeszcze chociażby cena ropy naftowej, a także to, jak w danym momencie radzi sobie nasz polski złoty. Przy negatywnym scenariuszu zmiany w podatkach niewiele nam dają.
25 listopada na giełdzie zanotowano krach. Po wykryciu nowej odmiany koronawirusa i po informacjach, że jest nawet 500 razy bardziej zakaźna, giełda spanikowała. Wartość baryłki ropy naftowej spadła w przeciągu jednego dnia o ponad 10 dolarów. W kolejnych dniach próżno było szukać uspokojenia. Cena spadła nawet w regiony 66 dolarów za baryłkę. Natomiast na przestrzeni tego tygodnia – niestety dla nas – wszystko wraca do normy. Ropa niebezpiecznie zbliża się w kierunku 78 dolarów. Na przestrzeni jednego tygodnia zanotowano wzrost o ponad 10%.
Z drugiej strony siła złotego jest coraz mniejsza. Na przestrzeni ostatnich 6 miesięcy dolar umocnił się o około 10%. Oznacza to, że za jednego dolara płacimy nawet 40 groszy więcej, niż w czerwcu tego roku. To również ma ogromny wypływ na ceny paliw. I pomyśleć, że w 2018 roku dolar kosztował jakieś 3,20 zł… teraz kosztuje ponad 4,10…