Pijani kierowcy to zmora. Jak się ich pozbyć?
Według policyjnych statystyk pijani kierowcy, ale też piesi, rowerzyści i pasażerowie odpowiadali w 2023 roku za 2074 wypadków na polskich drogach. Zginęło w nich 290 osób, 2263 zostały ranne. Dla wielu osób to jednak tylko statystyka. Coś, co działa na wyobraźnię, ale nie jakoś bardzo. Dopóki sami w jakikolwiek sposób nie ucierpimy w takim zdarzeniu, wydaje nam się, że to nas nie dotyczy. Problem w tym, że dotyczy to każdego z nas. W 2023 roku policja zatrzymała ponad 95 tysięcy kierujących pod wpływem alkoholu. To średnio 262 zatrzymane pijane osoby dziennie. A mowa tylko o tych, których „udało się” zatrzymać.
I absolutnie nic w takiej sytuacji nie zależy od ciebie. Możesz być przykładnym kierowcą. Przestrzegać wszystkich przepisów ruchu drogowego i być prawdziwym wzorem kierowcy. Różne przypadki z ostatnich miesięcy pokazują, że jeden pijany kierowca może w mgnieniu oka zniszczyć życie całej rodziny. To jednak problem i potencjalne zagrożenie dla każdego z nas. Pijani kierowcy to plaga, to zmora. To rak, który toczy również polskie drogi. Może nadeszła najwyższa pora na to, aby tym problemem zająć się realnie. I wymyślić jakieś realne rozwiązania.
Do pewnego momentu każdy myśli, że jego to nie dotyczy
Kilka dni temu w programie „Uwaga!” w telewizji TVN widzowie mogli poznać historię pana Janusza. Los tak chciał, że ja znałem ją trochę wcześniej. Ceniony lekarz z małej miejscowości w Województwie Śląskim został potrącony przez pijanego kierowcę. Pan Janusz spędzał majówkę na rowerze w okolicach Ustronia. Pijany kierowca, który w niego uderzył, rozpędzony był do ponad 95 km/h. Do dzisiaj znany w okolicy lekarz jest w stanie ciężkim. Początkowo nie dawano mu szans na przeżycie. Został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej dopiero po trzech miesiącach od wypadku. Wymaga aktualnie całodobowej opieki i nikt nie jest w stanie stwierdzić, jak długo taki stan rzeczy potrwa. Tyle dowiadujemy się z programu.
Kilka lat temu miałem wielką przyjemność osobiście poznać pana Janusza. Oprócz ogromnej pasji do roweru, czy nart, uwielbia również motorsport. Poznałem go na lokalnym torze kartingowym. W pewnym sensie uderzyła mnie jego pasja do rywalizacji. Pan Janusz pojawiał się na torze bardzo często. Zawsze miał swój kask, kombinezon, rękawiczki – był przygotowany niezwykle profesjonalnie. Swoją pasję traktował poważnie. Pracował nad swoim przygotowaniem, trenował, w zawodach był w stanie pokonywać o wiele młodszych zawodników. Przyznam szczerze, że zawsze mi to imponowało.
Człowiek pełny pasji
Pan Janusz próbował też swoich sił w rajdach samochodowych. Oczywiście mowa tutaj o imprezach amatorskich. Poświęcał się swojej ogromnej pasji startując Renault Twingo. Bardzo podobał mi się sposób, w jakim podchodził do tego tematu. Bardzo poważnie, profesjonalnie, analitycznie. Ciągle szukał płaszczyzny, na której mógłby się poprawić. Zawsze miał cechy prawdziwego sportowca. Poziomem wysportowania fizycznego, umiejętnościami jazdy na rowerze, nartach, na gokarcie, czy samochodem rajdowym imponował wszystkim. Również tym zdecydowanie młodszym od niego, którzy często patrzyli na niego z podziwem.
Również ten tryb życia – pełny aktywności fizycznej i treningu – sprawił, że pan Janusz przeżył wypadek. Ta historia jest jednak pretekstem do szerszej dyskusji. Wielowątkowej i na różnych płaszczyznach. Policyjne dane to nie jest tylko statystyka. To realne dramaty ludzi, ich rodzin. Czasami całych społeczności. Jak w tym przypadku, kiedy to w małej górskiej miejscowości od maja nie ma jednego z dwóch lekarzy. Tym drugim jest żona pana Janusza. Takich historii jest mnóstwo – niestety. Pijani kierowcy są plagą na polskich drogach. A my wciąż nie potrafimy rozwiązać tego problemu.
Link do programu „Uwaga!„, w którym poruszono historię pana Janusza: LINK
Zdjęcie wyróżniajace: freestocks-photos z Pixabay