Dlaczego Formuła E ma ostatnią szansę w tym roku?
Sezon Formuły E rozpoczął się w weekend 12-13 stycznia w Meksyku na torze Autodromo Hermanos Rodriguez. Niestety, wyścig o E-Prix Meksyku nie należał do najciekawszych. Ba – jeśli mam być szczery, to spośród tych, które w przeszłości oglądałem, można by go zaliczyć raczej do tych najmniej ciekawych. Pascal Wehrlein – zdobywca pole position – prowadził od startu do mety, praktycznie przez nikogo nie nękany. Za kierowcą Porsche do mety dojechał Sebastien Buemi, który wystartował z drugiego pola. Nie ma sensu się tutaj rozpisywać, bo nic wielkiego się w Mexico City nie wydarzyło…
Teraz zawodnicy przenoszą się do Arabii Saudyjskiej. W dniach 25-27 stycznia odbędzie się podwójne E-Prix. W skrócie – odbędą się w ten weekend dwie rundy i jest to pierwszy z sześciu takich przypadków w sezonie 2024. Tylko czterokrotnie w tym roku zespoły udają się w konkretne miejsce, aby zaliczyć tam tylko jeden wyścig – pierwszym takim miejscem był Meksyk, później będzie Sao Paulo, Tokio oraz Monako. Kwestia w tym, że Formuła E ma specyficzny format i tak naprawdę „weekend wyścigowy” można rozegrać na przestrzeni jednego dnia. Niezbyt to ciekawe…
Dacie szansę?
Ad-Dirijja to właściwie przedmieścia Rijadu, stolicy Arabii Saudyjskiej. Mowa tutaj zatem o centralnej części kraju, z dala zarówno od Morza Czerwonego, jak i Zatoki Perskiej. Ad-Dirijja w przeszłości była domem dla saudyjskiej rodziny królewskiej i jest wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ruiny starego miasta są imponujące i wciąż robią ogromne wrażenie. Jednak w nadchodzący weekend zapomnimy w kontekście tego miejsca o bogatej historii… a skupimy się na teraźniejszości, a w pewnym sensie nawet na przyszłości, czyli wyścigach aut elektrycznych.
Oczywiście Formuła E przygotowała tutaj sporo atrakcji dla fanów. W obrębie toru powstanie naturalnie Fan Village. Podczas „festiwalu kibiców” na scenie pojawią się m.in. Backstreet Boys, czy Afrojack. Natomiast skupiając się na samej sportowej rywalizacji – bo przecież to jest najważniejsze – to wydaje mi się, że to ostatni moment na to, aby Formuła E kogoś w tym sezonie zachęciła. W lutym, czy marcu, powoli zaczną ruszać inne serie wyścigowe. Będzie Formuła 1, WEC, MotoGP i tak dalej. W natłoku tego wszystkiego ludziom ciężko będzie przełączyć się na Formułę E, jeśli ona nie zapadnie im teraz w pamięci.
Trzy dni akcji w Ad-Dirijja
Wyścig w Meksyku nie zachęcił do tego, aby dawać Formule E kolejną szansę. Nie chodzi o to, że to wyścigi elektrycznych bolidów i to coś, z czym wielu fanów się nie zgadza. Chodzi o to, że ten wyścig był po prostu koszmarnie nudny. Jeśli i Arabia Saudyjska by pod tym względem zawiodła, to nie wiem, czy ktoś jeszcze skusi się na FE w dalszej części sezonu. Później już będzie co oglądać. W tym momencie Formuła E może korzystać na tym, że żadna inna seria wyścigowa jeszcze nie wystartowała. Chociaż z weekendem w Ad-Dirijja i tak będzie większy problem, bo w tym samym czasie odbywał się będzie Rajd Monte Carlo i słynny wyścig Rolex 24h at Daytona…
25 stycznia odbędzie się pierwszy trening w trakcie weekendu. Drugi zaplanowano już na 26 stycznia na godziny przedpołudniowe. Następnie o godzinie 13:20 wystartują kwalifikacje, zaś o godzinie 18:03 ruszy pierwszy wyścig weekendu. Kolejnego dnia – dokładnie w takich samych godzinach – odbędzie się runda numer 3. No cóż – może warto dać temu projektowi jeszcze jedną szansę? Chociaż przyznam szczerze, że sam muszę się do tego trochę zmuszać. A to nie jest bynajmniej najlepsza prognoza…