Nowe przepisy z ogromnymi podwyżkami kwot mandatów miały poprawić sytuację na polskich drogach. Czy ją poprawiły? Niestety, nie. Chociaż… sam wiązałem z tym duże nadzieje. Logicznym wydawało się, że kierowcy będą się pilnować, skoro grożą im zdecydowanie wyższe mandaty. Był pomysł na to, jak zmniejszyć liczbę ofiar na drogach, ale chyba się nie udało. Dlaczego? Podpowiadam jak sobie z tym poradzić. Pomysł oddaję za darmo!
Dlaczego ludzie nie wystraszyli się wyższych kwot mandatów? To nie do końca jest tak, że się nie wystraszyli. Moim zdaniem się wystraszyli i to bardzo, ale nie na tyle, aby bardziej uważać na drogach. Polski kierowca ma chyba świadomość tego, że za bardzo nic mu nie grozi. Jeśli jest na swoim terenie, to wie, gdzie najczęściej ustawia się policja. Są takie newralgiczne miejsca – tam zwalnia, bo tam „mogą stać” i dalej jedzie normalnie, po swojemu. Drony to niesamowita broń policji, ale wciąż jest ich za mało, aby wywoływały strach u kierowców.
https://wrc.net.pl/kw-pilne-w-maju-olej-drozszy-o-ponad-70-ludzie-juz-teraz-okazuja-duze-zdenerwowanie-skad-te-ceny
Krótko mówiąc – ludzie owszem, boją się mandatów, ale raczej nie wierzą w to, że ktoś ich przyłapie na gorącym uczynku, bo policjantów jest za mało. Tym bardziej w dobie aplikacji, które ostrzegają o kontrolach, czy całych grup w portalach społecznościowych, na których dana społeczność ostrzega się o tym, gdzie i kiedy widziana była policja i jakie przeprowadzała działania. Koniec końców… patrol przecież zazwyczaj widać z daleka. Mówiąc wprost – raczej trudno jest świadomie dać się przyłapać policji, jeśli ktoś uważa. Taka jest prawda. Stety, albo niestety. Co innego na obcym terenie, ale to temat na inną historię. Jak często poruszamy się po swoim terenie, a jak często po obcym?
A zatem… jak poprawić bezpieczeństwo?
Jest natomiast coś, czego kierowcy się boją. Coś, przy czym nie ma żadnej dyskusji. Może uniknę mandatu, może nie, może ktoś zauważy, może nie. Jest coś, co widzi zawsze, w każdych warunkach, o każdej godzinie, czyli… fotoradar. Są w każdym powiecie, a nawet w każdej gminie miejsca, gdzie do wypadków dochodzi stosunkowo częściej. Mocne ograniczenie prędkości, fotoradar z jednej i drugiej strony i gwarantuję wam, że nagle liczba zdarzeń na tym odcinku drastycznie spada w dół. Może nawet w okolice zera.
Kup teraz – opony w mega promocji!
A co do samych przejść dla pieszych? Jadę, jadę, widzę przejście, ale jadę dalej – nie zmieniam prędkości, bo po co, przecież nikogo nie widzę. Pewnie tak myśli większość kierowców. Jak zmusić kierowcę do tego, aby – czy tego chce, czy nie – zwolnił? Postawić próg zwalniający. Najlepiej wysoki, dobrze oznaczony znakami poziomymi. A jeśli będzie oświetlony, to już w ogóle. Nikt ot tak nie przejeżdża przez próg zwalniający przy normalnej prędkości, bo dobrze wie o tym, że może zepsuć sobie samochód. Czy tego chce, czy nie – zwolni.
Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie. Chcemy poprawić bezpieczeństwo, czy zebrać więcej pieniędzy z mandatu? Wysokie mandaty mogły pomóc… ale nie pomogły. Fotoradary, odcinkowe pomiary prędkości i progi zwalniające? Moim zdaniem to są elementy drogowej infrastruktury, przed którymi zwalnia każdy. Oczywiście nie są to elementy, które można postawić za darmo. Ale na pewno jest to do zrobienia.