Nowy system w autach? Samochód sam zwolni?
Nie dalej, jak wczoraj, napisałem artykuł odnośnie tego, że rozważane jest wprowadzenie nowego ograniczenia prędkości. Dokładniej 30 km/h w mieście. A może i ogólnie – w terenie zabudowanym. Zauważyłem wtedy, że Unia Europejska ma swój program „wizja zero” w ramach którego dąży do tego, aby na drogach nie ginęli ludzie. W ogóle. Trochę sobie ironizowałem i stwierdziłem oczywistość – jest to niemożliwe, bo ludzie zazwyczaj nie przestrzegają przepisów. No chyba, że…
Chyba, że fakt, czy będą przestrzegali przepisy, czy nie, nie będzie już zależał od nich. Jasne – są takie przepisy, których nie da się w żaden sposób skontrolować, ale akurat z prędkością jest inaczej. Przecież samochody „od zawsze” potrafią rozpoznawać prędkość. Od pewnego czasu potrafią też rozpoznawać, jakie na danej drodze obowiązuje ograniczenie prędkości. Ba – potrafią też reagować na to, co się dzieje. Jeśli jedziemy za szybko, to samochód nas o tym poinformuje i zachęci do zwolnienia.
Przekraczając dopuszczalną prędkość otrzymujemy jakiś sygnał dźwiękowy, komunikat, albo pedał gazu zaczyna wibrować. Mówiąc w skrócie – nasze auto rozpoznaje, że na danym odcinku drogi jedziemy za szybko i zachęca nas do tego, aby zwolnić. Taki system bezpieczeństwa potrafi być przydatny. Na przykład kiedy się zagapimy, albo zamyślimy. W niektórych modelach istnieją też fabryczne ograniczniki prędkości. To znaczy, że fabrycznie samochód jest tak skonstruowany, że nie pojedziemy nim szybciej, niż na przykład 180 km/h.
Jaki jest kolejny krok?
Tak sobie myślę, że przy realizacji „wizji zero”, Unia Europejska mogłaby chcieć to jakoś wykorzystać. Technologia, która już teraz jest testowana, czy wprowadzana, może zostać rozszerzona. W jaki sposób? A no w taki, że przy przekraczaniu prędkości na danym odcinku drogi samochód już nie będzie tylko dawał nam sygnałów… ale po prostu sam zmniejszy prędkość. Ba – nie zwiększy jej – po prostu nie pozwoli nam przekroczyć limitu. Uważam, że jest to możliwe do osiągnięcia…
Oczywiście nie twierdzę, że to byłoby dobre rozwiązanie. Absolutne ograniczenie wolności za kierownicą. Kierowca wkrótce zostanie sprowadzony do roli pasażera, bo wszystko za niego wykona komputer pokładowy. Ktoś powie – dlaczego nie? Przecież i tak czysto teoretycznie nie można przekraczać prędkości. No tak, ale czy o to nam chodzi, kiedy kupujemy samochód? Żeby on podjął każdą decyzję za nas i na nic nam nie pozwolił? To co najmniej kontrowersyjne…
Będą zmiany?
Czy te zmiany koniec końców kiedyś wejdą w życie, czy nie, tego nie wiemy. To tylko moje spekulacje. Skoro bawić się w „wizję zero”, to trzeba podjąć radykalne kroki. Czy podoba się to mi, tobie i innym kierowcom? Pewnie nie, ale przecież nasze zdanie nie ma tu żadnego znaczenia. Jeśli unia sobie coś takiego wymyśli i będzie chciała to sobie wprowadzić… to to wprowadzi. Nasze zdanie na ten temat nie jest istotne.