Nowy taryfikator sprawił, że za swoje przewinienia na drogach płacimy więcej. Mandat wreszcie jest czymś, co realnie może wystraszyć kierowców i sprawić, że będą bardziej uważać. Oczywiście to wyłącznie teoria – tak przynajmniej powinno się dziać. A jak jest w rzeczywistości? To już często inna para kaloszy. A co, gdyby wysokość mandatu zależała od zarobków danej osoby? Czy takie rozwiązanie byłoby bardziej sprawiedliwe?
Policja zatrzymała niedawno kobietę, która na drodze ekspresowej jechała grubo ponad 200 km/h. To – bez wdawania się w szczegóły – musiało oczywiście oznaczać mandat w wysokości 2500 zł, czyli najwyższy możliwy. Na kobiecie nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia. Niczego nie kwestionowała, nie dyskutowała, po prostu wyciągnęła kartę, zapłaciła i pojechała dalej. Policjanci… no cóż. Mogli tylko mieć nadzieję, że dalej pojedzie wolniej.
W tym momencie dochodzimy do skomplikowanej sytuacji. Dla jednej osoby 2500 zł to może być wysokość miesięcznej wypłaty, albo nawet kwota, która tę wypłatę przekracza. Dana osoba może ledwo wiązać koniec z końcem i nagle otrzymuje karę, która pozbawi ją jakichkolwiek środków do życia. Oczywiście łatwo jest powiedzieć, że ta osoba mogła przestrzegać przepisy i nie jechać 200 km/h po drodze ekspresowej. Ale mówimy w tym momencie czysto hipotetycznie.
W którą stronę?
I czysto hipotetycznie jest drugi kierowca, który również dostaje 2500 zł mandatu i kompletnie go to nie interesuje. Miesięcznie zarabia 10, albo 15 tysięcy złotych. On na taki mandat machnie ręką i pojedzie dalej. Mandat zatem teoretycznie nie spełni swojej roli. Nie będzie żadnym pouczeniem, żadną karą, żadną nauczką. Czy zatem należałoby uzależnić wysokość mandatów od zarobków, tak jak to się dzieje już w kilku innych europejskich krajach?
Zdania są podzielone. Moim zdaniem byłby to znakomity pomysł. Dla każdego wymiar kary byłby w teorii taki sam. Każdego ta kara zabolałaby w równym stopniu. Uniknęlibyśmy w tym przypadku sytuacji, w której obie osoby popełniają identyczne wykroczenie i dla jednej jest to realna, surowa i bardzo dotkliwa kara, a druga machnie na to ręką i jedzie dalej z uśmiechem na twarzy.
Ale jak pisałem wcześniej, zdania są podzielone. Z drugiej strony można powiedzieć, że – no właśnie – obie osoby popełniają to samo wykroczenie, więc dlaczego miałyby płacić inne stawki? Niektórzy twierdzą, że to byłoby niesprawiedliwe dla tego, który zarabia więcej. Tak jakby ktoś chciał ukarać go za to, że odniósł większy sukces w życiu zawodowym. Jest to na pewno kwestia sporna. Nie ma tu równowagi. Są różne podatki, opłaty, czy daniny, które wszyscy płacimy takie same. A są takie, za które płacimy więcej, w zależności od zarobku, jak np. podatek dochodowy. W którą stronę powinny pójść mandaty?