Diesel, który wywołał duże kontrowersje
O gustach podobno się nie dyskutuje. W kilku kwestiach jest to temat niezwykle drażliwy. Temat, który może prowadzić do sporów, kłótni i wyzwisk. Jednym z takich obszarów jest motoryzacja. Nie sposób dogodzić każdemu. Komuś dany model może się podobać i może do niego wzdychać godzinami. Ktoś inny może przejść obok niego obojętnie a wręcz wyśmiać te wszystkie zachwyty. Jednym z modeli, który w przeszłości wzbudzał taką bitwę emocji, była Renault Thalia. Dla jednych ikona, dla innych… niekoniecznie.
Renault Thalia to bez wątpienia samochód… nietuzinkowy. Z całą pewnością nie było to auto dla każdego. W gruncie rzeczy można określić go jako Clio Sedan. Zresztą pod taką nazwą Thalia była sprzedawana w Ameryce Południowej. O ile „zwykłe” Clio miało swój sportowy charakter i budziło uznanie, tak Thalia, czyli Clio w sedanie, budziło kontrowersje. A tam, gdzie kontrowersje, nie ma pola na scentralizowane poglądy. Ten samochód albo się komuś bardzo podobał, albo bardzo nie podobał. Nie było nic pomiędzy. Natomiast osobiście znałem ludzi, którzy byli w tym aucie absolutnie zakochani. Dbali o niego niemal codziennie jak o najwspanialszą limuzynę.
Dlaczego zyskał uznanie?
Druga generacja wyglądała już zdecydowanie lepiej. Automatycznie dochodziło tutaj powoli do przemiany, na bazie której trzecia generacja była już… Dacią Logan. Oczywiście słowo „lepiej” może tutaj zaboleć fanów Thalii, bo jak już wcześniej wspomniałem, ten samochód od początku miał swoich fanów. Jedną z jego głównych zalet było świetne spalanie. W wersjach z silnikiem typu Diesel użytkownicy mogli liczyć nawet na okolice 4 litrów na 100 kilometrów. Dodając do tego zbiornik paliwa o pojemności 50 litrów, można było na pełnym baku przejechać grubo ponad 1100 kilometrów. To niezwykły komfort, jaki dają auta tego typu.
Bez cienia wątpliwości Renault Thalia do dzisiaj może mieć swoich fanów. Nawet jeśli chodzi o tańszy i oszczędny samochód do pracy. Zadbane modele z roczników 2010-2012 można dziś kupić w okolicy 10 tysięcy złotych. I mowa tutaj o modelach, które ledwo przekroczyły 100 tysięcy kilometrów przebiegu. To naprawdę korzystny rachunek. Jeśli odpowiednio sprawdzimy taki samochód przed zakupem, może on nam służyć jeszcze przez długie lata.
Zdjęcie główne: Ahmet Kayserili z Pixabay